czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 13 - Chodzi ci o tę popierdzieloną przepowiednię ?

Rozdział 13.  Nie jestem pewna czy wam się spodoba, sądząc po tym w jaki sposób piszecie komentarze, wydaje mi się, że nie jesteście zadowoleni z historii. Napiszcie co chcielibyście by było bardziej częste w opowiadaniu, np  o Jelsie, o Mroku, o mrocznych, o strażnikach. Czekam na wasze zdania i komentarze. Chyba mi wena ucieka między palcami =(





Damien szedł korytarzem, a po jego głowie wciąż tłukły się słowa Jacka, które wypowiedział zaledwie parę dni temu. Wiedział, że stan chłopaka jest tragiczny, ale obiecał mu, że zaopiekuję się Elsą, zaraz po tym jak białowłosy z nią porozmawia. Jack wyglądał jakby nie spał z dobrych kilkanaście dni, co było prawdą. Ciemnowłosy widział ten ból i strach w jego oczach, oraz zadrapania na rękach i dłoniach. Za każdym razem jak mijał go na korytarzu, zastanawiał się skąd je ma. Bał się o kolegę, wiedział, że w każdej chwili chłopakowi może odbić i zrobi coś okropnego, widział jego cierpienie. Damien pomyślał, że Jack musi Elsę na serio bardzo mocno kochać, że dla jej dobra sam przyjmuje na siebie wyrok nieprzespanych nocy i ran. Nie uniknęło też jego uwadze to, że ani Elsa, ani Jack nie rozmawiają ze sobą, nie wiedział, że wiadomość o mocy i przeznaczeniu dziewczyny tak nimi wstrząśnie, że z gniewu zaczną się unikać jak ognia. To nie było normalne. Od rozmyślań odciągnął go głos Rebeccki.
- Widziałeś gdzieś Jacka ?
- Nie, a dlaczego go szukasz ?
- Chcę pogadać.
Miała już odchodzić, gdy Damien złapał ją z nadgarstek i łypnął na nią zimno.
- Niby o czym ?
- A co cię to obchodzi ?
- Nie jest teraz w nastroju, możesz go zdenerwować.
- Nic mi nie zrobi, sam prosił o rozmowę baranie.
Damien puścił ją, ale wciąż piorunował ją wzrokiem. Nie szczególnie ją lubił, bo wiedział, że to ona jest przyczyną konfliktów między tą blondynką, a Jackiem. Za to ją nawet nienawidził, ale ciekawiło go jedno. Nie chciał rozmawiać z Elsą, a prosi o rozmowę Rebecckę ? Nie pasowało mu to. Miał wiele myśli, ale jedna szczególnie wryła mu się w pamięć, a właściwie była to taka myśl, która nawet nie chciała mu przejść przez gardło. Może, może Jack chce chodzić z Rebeccką ? W końcu sam mu mówił na błoniach, że dla przykrywki jakąś znajdzie. Musiał porozmawiać z Elsą. Jak obiecał Jackowi tak, miał zamiar to zrobić.
---------------------------------
Czarny pył. Wszystko było ciemne wokół, a zimno przeszywało całe ciało, aż przechodziły dreszcze. Wiele osób, mnóstwo postaci w kapturach, a pośród nich Mrok. Wszedł w krąg, który tworzyli jego towarzysze i zwrócił się ku nim.
- Witam was moi przyjaciele ! Jak już wiecie, mam bardzo ważną misję dla was, jeden ważny cel. Byłem cierpliwy, ale to się skończyło. Przed chwilą moi najwierniejsi przynieśli mi wiadomości z Hogwartu. Wskazał na dwójkę osób, a gdy ściągnęły kaptury, ich oczom ukazała się Laura i William. Obydwoje mieli na twarzach chęć robienia krzywdy, a przynajmniej Laura, bo Will miał co prawda zimny wyraz twarzy, ale jego oczy, teraz znów niebieskie były jakby za mgłą skruchy. Mrok, ściągnął z niego blokadę, a Will w zamian za wolność umysłu obiecał posłuszeństwo. Co go tak zmieniło ? Zastanawiał się teraz i mogłoby się wydawać, że to przez strach, ale nie bał się, to było coś innego. Coś odmiennego. Teraz już wiedział, co go tak odmieniło. Ona. Jej widok. Elsa. Będąc na zwiadach, zauważył ją, jak siedziała sama na parapecie. Oczywiście ona go nie widziała, bo miał na sobie zaklęcie kameleona, ale ta skrucha była wywołana jej widokiem. Przypomniał sobie teraz co jej powiedział, zanim Mrok całkowicie opanował jego umysł. Powiedział jej, że pożałuje. Sam teraz nie wiedział, dlaczego to zrobił, gdyby mógł cofnąć czas, nie dopuścił by do tego, ale teraz już za późno. Spostrzegł, że Laura mu się przygląda więc z powrotem wciągnął na głowę kaptur, ukrywając przed nią twarz. Znów usłyszał Mroka.
- Teraz wiem, że nie mogę tak długo czekać, potrzebuję tej dziewczyny, a oni przeprowadzają jakieś treningi i z każdym dniem szanse na ich wygraną rosną. Potrzebuję kilku osób, które zaatakują tą plugawą szkołę i spróbują znaleźć tą cholerną dziewuchę !
Zgłosiło się paru chłopaków, a 5 innych zostało zmuszonych do wystąpienia.
- Dobrze, bardzo dobrze, jest was 26 + Laura i Will, razem jest 28. Jestem pewny, że wam się uda. Jeśli ktoś wejdzie wam w drogę, zabijcie. Macie ją tu przyprowadzić za wszelką cenę, idźcie po trupach, nie obchodzi mnie to, ważne by  była żywa, rozumiecie ?
- Tak, panie. - Prawie wszyscy się zgodzili, oprócz Willa.
Blondwłosy nie chciał iść. Nie chciał, zrobiłby wszystko, zabiłby każdego, porwałby każdego, tylko nie ją. Nie Elsę. Za ten konkretny błąd musiał zapłacić, ale teraz zrozumiał, że chce wszystko naprawić. Nie dopuści, by ją znaleźli. Będzie się starał ją ochraniać, tak by nikt nie zauważył. Przy odrobinie szczęścia, uda mu się to. Udał się razem z innymi w stronę wyjścia i skierował się w stronę swojej byłej szkoły.
-------------------------
Jack siedział w pokoju, czuł jak wszystko się w nim gotuje. Chodził po pokoju, który powoli zamieniał się w jedną wielką bryłę lodu.  Minęło zaledwie kilka dni od rozmowy z Damienem, a on czuł jakby minęło kilka godzin. Większość czasu spędzał na rozmyślaniu, dnie i noce. Kiedy przechodził koło czarnowłosego na korytarzu, widział, że się na niego patrzy, wiedział, że chłopak czeka aż on pogada z Elsą. Umówili się tak, że Jack najpierw porozmawia z blondynką o wszystkim, wyjaśni i odejdzie jako jej przyjaciel, a wtedy do jej życia wkroczy Damien i zajmie jego miejsce w jej sercu. Zastanawiał się nad przebiegiem tej rozmowy, tyle razy już musiał wyznawać jej coś co później bolało ich obojga, ale teraz było inaczej. Tym razem bał się o wszystko, o to czy ona rzeczywiście go znienawidzi, czy może zrozumie, że musiał tak postąpić, czy pozwoli mu odejść, a może nic nie powie ? Nie wiedział. Przypomniał sobie te kilka lat, kiedy codziennie stawali się sobie coraz bliżsi, aż w końcu dzień w którym spełniło się to o czym dawno marzył. Ich pocałunek, pierwszy pocałunek. Ich wzloty i upadki, których przez cały ten rok szkolny trochę się nazbierało, ale byli przy sobie i mimo przeciwności całego świata do ich uczucia, było im ze sobą dobrze i nic nie zapowiadało takiej zapłaty za te wszystkie miłe wspomnienia. Świat go nienawidzi, chce go zniszczyć, już drugi raz odbiera mu to co najważniejsze i najpiękniejsze. Był wściekły. Pod wpływem gniewu zaczął walić pięścią w ścianę mocniej i mocniej, aż poczuł pieczenie. Zobaczył na swoją dłoń. Była cała we krwi, obdarty naskórek spod którego wypływała nowa szkarłatna krew. Ściana również zrobiła się czerwona, a w dodatku przybyło na niej strasznych wzorów. Załamał się. Z jego oczu popłynęły łzy, ale nie dlatego, że go bolało, to nie było ważne, nawet nie czuł, płakał, bo nie wytrzymywał już tego ciężaru życia. Po kilku minutach ręka znów dała się w znaki, więc poszedł do skrzydła szpitalnego. Gdy pielęgniarka zobaczyła jego ranę, mało brakowało, a sama by zemdlała.  Jack zbywał jej wszystkie pytania, i powiedział, że był to wypadek. Mimo iż pielęgniarka nie chciała mu wierzyć opatrzyła jego ranę i pozwoliła odejść. Nie chciał dłużej tego ciągnąć. Skierował się tam, gdzie miała być Elsa. Właściwie nie wiedział, gdzie jest, ale przypuszczał. Pokój życzeń. Nie mylił się, była tam, zamrażając kilka liści.
- Śnieżynko ?
- Czego chcesz, znów mi wypowiedzieć ile błędów popełniłam ?
- Nie, nie. Przyszedłem, bo muszę z tobą porozmawiać, a ty musisz to usłyszeć, musisz zrozumieć.
Odwróciła się i przeraziła. Wyglądał jakby już od dawna był trupem, biała skóra, wory pod oczami, wychudzony, i ta jego ręka zawinięta w bandaż, który i tak był już poplamiony krwią. Bała się, nie miała pojęcia co znów zrobił, ale nie chciała nawet pytać. Mimo wszystko, mimo tego wszystkiego, tych krzywd, tych kłótni, tego milczenia i jego wyglądu, kochała go. Podeszła bliżej i bliżej, aż w końcu stanęła naprzeciwko jego. Jedyna rzecz jaka się nie zmieniła, to jego oczy, wciąż przepełnione tęsknotą i bezgraniczną miłością. Ujęła jego twarz w swoje dłonie i spojrzała prosto w jego tęczówki. Przysunęła się i delikatnie musnęła jego usta. Nie protestował, wręcz przeciwnie. Przysunął ją bliżej, a jego poranione ręce powędrowały na jej talię i plecy. Poczuła przyjemny dreszcz, przebiegł przez jej całe ciało. Znów spróbowała, ale tym razem bez ograniczeń wpiła się w niego, a on odwzajemnił jej pocałunek z całą siłą, ku jej uldze. Tak właśnie powinno być zawsze. Odsuwając się od niego, zobaczyła łzy na jego policzkach.
- Co się dzieje ? Czemu ty...
Położył jej palec na ustach uciszając.
- Els, obiecaj mi, że bez względu na to co powiem, nie zrobisz nic głupiego.
- O czym ty mówisz ?
- Musisz być szczęśliwa, bezpieczna. Ze mną nie jesteś. Zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.
- Nie ma nikogo lepszego.
- Nie jesteśmy już razem, ale może niech tak zostanie.
- CO ??!!
- Ja sam nie wierzę w to, ale tak będzie lepiej dla nas, a przede wszystkim dla ciebie.
- Przecież mówiłeś, OBIECAŁEŚ, że to rozstanie nie jest na zawsze !!
- Wtedy nie wiedziałem, o tym co wiem teraz.
- Chodzi ci o ten wpis ? O to, że jestem wybraną ? O to, że ten popieprzony wpis przepowiada śmierć Mroka, a przy okazji moją ? Od kiedy wierzysz w takie bzdety ?
- To jest ważne, dobrze wiesz, że jeśli umrzesz, nie będę miał nic.
- Niby dlaczego nic ?
- Bo ty jesteś wszystkim, bez ciebie nie ma nic, jeśli umrzesz, ja razem z tobą, ale jedyne rozwiązanie to nasze rozstanie. To przeze mnie teraz cię szukają.
- Nie widzisz, że bez ciebie umieram szybciej niż by mogło się wydawać ?
- Przecież jesteś młoda, możesz mieć wszystko i każdego.
- Nie zmienisz zdania ? Nie zrobisz tego dla nas ? Ja się nie boję. To twoje słowa. - Wzięła jego rękę i splotła ją ze swoją w koszyczek. jednocześnie znów się przybliżając.
- Chciałbym, chciałbym, ale jest tak wiele przeciwności ...
- Możemy je pokonać, razem.
- Ja wiem, wiem, ale za jaką cenę ? Może kiedyś jeszcze się zejdziemy, może jeżeli naprawdę uda nam się wyjść z tego cało, może wtedy znów ci będę mówił ile dla mnie znaczysz przy zachodzie słońca, ale na razie zapomnij o mnie. Błagam.
- Nie potrafię żyć bez ciebie, nie potrafię być z nikim innym. Ty jesteś jedynym.
- Wierzę, że sobie poradzisz.  Bądźmy przyjaciółmi kochanie.
Przysunął się bliżej i znów złączył jej usta ze swoimi. Całował ją namiętnie i głęboko jakby chciał już na zawsze zapamiętać tą chwilę. Odkleili się od siebie, a on szepnął.
- Kocham cię.
Po czym, rozplątał swoją rękę i wyszedł.
Na korytarzu zobaczył Damiena.
- Idź do niej - Jack nie chciał by teraz była sama. - Potrzebuje czyjeś bliskości.
- Jesteś pewny, że to co robisz jest słuszne ?
- To będzie bolało już zawsze, ale tak, myślę, że dopóki Mrok nie zginie, będzie bezpieczniejsza z tobą.
- Czyli, będziesz chciał do niej wrócić ?
- O ile przeżyję.
I odszedł. Zobaczył jeszcze jak ciemnowłosy wchodzi do PŻ, a potem udał się do swojego dormitorium.

Usłyszała jak otwierają się drzwi. Myślała, że Jack wrócił, że stanie w tych drzwiach i powie, że to był tylko kawał, ale zawiodła się ponownie, gdy zobaczyła w nich Damiena. Podszedł do niej bliżej, a ona potrzebowała teraz kogoś bliskiego. Rzuciła mu się w ramiona, a on głaskał ją po głowie.
- Obiecuję, że nie odejdę.
Obiecał jej to. Czuła się tak bezpiecznie, ale nie aż tak dobrze jak przy biołowłosym. Nie rozumiała Jacka, kochała go kiedyś, kocha go teraz i będzie go kochać już na zawsze, jeżeli ten śniegowy bałwan myśli, że tak łatwo z nich zrezygnuje, to się grubo myli. Nie pozwoli mu odejść, będzie walczyć i wygra tą wojnę choćby miała zabić wszystkich wrogów, mimo iż jej celem była tylko śmierć Mroka.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 12 - Cierpienie to czasem najlepsze rozwiązanie.

Dziś rozdzialik 12. Mam nadzieję, że się spodoba. Rozdział krótki, przepraszam, ale nie miałam więcej czasu. Postaram się wam to wynagrodzić. Zapraszam do czytania i nie wkurzajcie się na mnie, bo to wydarzenie miedzy Jackiem, a Elsą musiało być, to część ich późniejszego związku. Pozdrowionka :*
:* i liczę na komentarze :*




Elsa od czasu pierwszego spotkania a gabinecie dyrektora i kłótni z Jackiem, całe dnie siedziała w bibliotece szukając czegoś, co naprowadzi ją na pomysł, co mogą oznaczać słowa wyryte na sztylecie. Minął 5 dzień  i nic nie znalazła. Szukała w słownikach, księgach magicznych,  w księdze czarów,  w księdze zaklęć i przepowiadań, posunęła się nawet do tego, że nocą zakradła się do działu ksiąg zakazanych, ale tam też nie było o tym wzmianki. Była już kompletnie zmęczona i załamana. Czuła jak wszystko się w niej gotuje i nie miała już sił dalej przeglądać tych ksiąg. Wzięła do ręki ostatnią książkę i pogrążyła się w lekturze. Szukanie zajęło jej kolejne 2 godziny, gdy nagle jej wzrok spoczął na nietypowym zdaniu, a jej twarz rozjaśniła się w wyrazie uśmiechu. Nareszcie coś znalazła. Wypożyczając książkę z szybkością światła pognała do WS mając nadzieję, że spotka tam przyjaciół.
Nie myliła się, wszyscy siedzieli i gawędzili, chodź zdawało się, że nie mieli zbyt miłych humorów. Wyglądali na zmęczonych. Elsa zaraz do nich podbiegła.
- Boże ! Jak ja mogłam być tak głupia ! - Jej krzyk był tak donośny, że zdezorientowany Czkawka spadł  na podłogę, ale nie miał zamiaru siedzieć tak długo, bo za chwilę wstał rozmasowując obolałe miejsce.
- Śnieżynko, dlaczego się tak wydzierasz ? - Jack miał mroczki przed oczami, a powieki same mu  spadały.
- Szukałam przez 5 dni, po różnych księgach, a tu się okazuje, że odpowiedź była tuż pod nosem !  Macie, pożyczyłam ją z biblioteki na chwilę, to księga pt " Najmocniejsze zaklęcia, potężne magiczne rzeczy i prorocze przypowieści. " Tu jest mnóstwo rzeczy na ten temat. Piszą np o eliksirze długowieczności i podobnych sprawach. O ! Tu jest. Strona 376. Tu pisze, że z łacińskiego AMOR VINCIT OMNIA to tłumacząc na nasze MIŁOŚĆ WSZYSTKO ZWYCIĘŻA. No i jest tu jeszcze streszczenie.
Elsa darła się jak szalona, ale mimo jej starań mało kto z jej przyjaciół pochwycił kontakt z rzeczywistością. Zrobili to wtedy kiedy blondynka sypnęła im śniegiem prosto w twarz. Byli źli, ale z uwagą posłuchali tego, co pisze w księdze. Był tam nawet obrazek i znaczenie tego słowa. Kiedy każdy był już rozbudzony, dziewczyna zaczęła czytać :




To słowa niesamowicie silnego cytatu, który jest oznaczeniem słów, że Miłość wszystko zwycięży, używany w wielu kulturach i przepowiedniach. Na wielu znanych i nieznanych relikwiach, albo rzeczach magicznych można zobaczyć wyryte na nich te słowa. Recz, która jest jedną z najsilniejszych na świecie broni jest sztylet Godryka Gryffindora. Ów założyciel najlepszej, najstarszej szkoły magii, miał ten sztylet w czasie śmierci, którym wcześniej zabito jego ukochaną. Z tęsknoty za miłością, zabił się by zjednać się z kochanką. Z jego krwi na sztylecie wyryły się słowa, które miały zaznaczyć, że każda Miłość jest silniejsza nawet od śmierci.  Przedmiot ten zaginął lata temu, ale powszechnie wiadomo, że ten kto go posiądzie, pokona każde zło właśnie miłością, niestety za cenę życia. 


Elsa wciąż wpatrywała się w słowa zawarte w definicji cytatu. Czyli, na to wychodzi, że ten miecz, który obecnie ona posiada, był przedmiotem wyzwolenia dobra i ostrzem, którym zabił się sam Godryk Gryffindor ? Nie chciała w to wierzyć, ale przecież takie księgi kłamać nie mogą, nie są w mugolskiej szkole, gdzie każde opowiadanie jest w innej wersji. Powoli i dogłębnie analizowała znaczenie słów. Piszą, że ten kto posiądzie sztylet będzie musiał zginąć, by ratować tych których się kocha ? Czyli taka jest jej przyszłość ? Jak ona ma to rozumieć ? Czy rzeczywiście pisana jest jej śmierć ? Spojrzała na przyjaciół, którzy też nie mieli cudownych min, w których oczach czaił się strach o nią. Wiedziała, że jeżeli to jest prawda, to podejmie to ryzyko.
- E...Els ?
Jej wzrok spoczął na Damienie, który podszedł do niej i objął ją ramieniem mocno do siebie przytulając. 
- Ja ... ja nie miałam pojęcia. - Z trudem słowa przechodziły jej przez gardło, nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. 
- Nikt z nas nie miał pojęcia, dopóki nie przeczytałaś tej głupiej, plugawej książki ! Mam tego dość !! - Jack rozdrażniony do granic możliwości, wstał od stołu i rzucając przyjaciołom chłodne, rozwścieczone spojrzenie, ruszył ku drzwiom wyjściowym. 
Damien prawie natychmiast pobiegł za nim, nie dlatego by się z nim kłócić, ale dlatego, że wiedział na czym polega problem, który tak go wkurzał od kilku dni. 
Elsa wciąż w szoku, patrzyła się na miejsce w którym zniknęli chłopcy, a po jej policzku potoczyła się łza. Nie chciała płakać, ale co ona teraz miała lepszego do roboty ? Wielkie nic. Wstała i wolnym ruchem zaczęła się oddalać. Anka poszła za nią zabierając ze sobą przyjaciółki. Przy stole zostali tylko Czkawka, Eric i Kristoff, którzy nie bardzo załapali co właściwie przed chwilą się stało.


Białowłosy szedł przez błonia zamrażając po drodze wszystko co napotkał. Wkurzony i rozłamany nawet nie wiedział, że obok niego idzie Damien. Skapnął się dopiero, gdy ten się odezwał.
- Jack...
- Co ? To ty cały czas tu byłeś ??!!
- No wiesz, zauważyłem, że jesteś zły, więc poszedłem za tobą.
- To nie było konieczne. 
- Ja mam inne zdanie co do tego, stary ja widzę, że coś cię gnębi odkąd tylko wyszliśmy od dyrektora.
- To nie jest takie proste.
- Wiem, ale opowiedz mi może będzie lepiej.
- Serio ? Masz mnie za laskę, która musi się wygadać przyjaciółce ?
- A czy ja wyglądam na pannę ? To będzie taka męska rozmowa, na serio, uwierz mi.
- No dobrze. - Jack uśmiechnął się lekko. - Dobrze się składa, bo ja też chciałem z tobą pogadać. 
- O czym ?
- Chyba sam powinieneś wiedzieć. 
- Wiesz, jest wiele rzeczy o których możesz ze mną pogadać. - Damien nie bardzo kumał co kolega chciał mu przekazać.
- No dobra, więc zacznijmy od początku. Ja i Elsa, jesteśmy blisko ze sobą ...
- Powiedziałbym, że bardzo blisko. -Wtrącił się Damien.
- Tak, chodzi o to, że ... że ja ją kocham i ty o tym wiesz. - Jack widział, że szatyn chce coś powiedzieć, ale go uprzedził. - Ale kłopot w tym, że za los jakoś nie bardzo chce byśmy razem byli, więc dlatego zerwaliśmy. Głównym powodem było to, że Mrok i ja jesteśmy w jakiś sposób połączeni i gdy ja ją dotykam to on ją wyczuwa. Niestety, dowiedział się o niej i teraz stara się wedrzeć wgłąb jej umysłu i chce ją przeprowadzić na swoją stronę, a jego moc jest na tyle silna, że wywiera pewne reakcje na Elsę. Jej dotyk sprawia mi ból i dlatego też boi się, bo nie chce mi zrobić krzywdy.
- Rozumiem - Damien pokręcił głową, ale widział, że Jack ma jeszcze dużo do powiedzenia, więc dopuścił go do głosu.
- Właśnie, a teraz, gdy ona jest tą wybraną i to ona może go pokonać, a jak się dzisiaj okazało umrzeć przy okazji, mam mętlik w głowie. Kocham ją, jest dla mnie najważniejsza i dlatego nie mogę być samolubny. 
Jack stanął, więc i jego towarzysz również. Stali teraz twarzą w twarz, patrząc na siebie. Jack widząc, że Damien wciąż go słucha, ciągnął dalej.
- Dlatego nie zasługuję na nią, ale widzę, że ty też obdarzasz ją takim samym uczuciem co ja. Nie wiem kto z nas kocha ją bardziej, ale nie mogę pozwolić by stało jej się coś złego. Wiem, że ci na niej zależy, że zrobiłbyś wszystko dla niej i chcesz z nią być, dlatego ja się usunę, a ty jeżeli naprawdę ci na niej zależy, postarasz się zastąpić mnie w jej życiu.
- Ale co ty masz na myśli ?
- Zostanę jej przyjacielem, tak jak wcześniej. Będę żył jak dawniej, znajdę dziewczynę i ja i ona będziemy się kumplować.
- Czyli, chcesz bym ja był z Elsą ? - Chłopak nie wierzył, że białowłosy sam go prosi o opiekę nad blondynką.
- A nie chcesz tego ?
- Chcę, bardzo chcę. - Zatrzymał się na chwilę, a potem dodał. - Ja kocham ją.
- No więc w czym problem ? Tak z resztą będzie lepiej. Chcę żebyś obiecał, że cokolwiek się stanie będziesz ją chronił.
- Obiecuję.
- Jeśli ją skrzywdzisz, zabiję cię bez mrugnięcia okiem. - Jack na początku był stanowczy, ale później uśmiechnął się, a Damien widząc, że Jack powiedział to pół żartem, pół serio, sam odwzajemnił gest.
- Tak, obiecuję, że jej nie skrzywdzę. Ale, dobrze wiem, że nigdy nie będę dla niej tak ważny jak ty jesteś.
- Wiem, ale tak będzie lepiej. Jej będzie lepiej. Ale zapamiętaj jedno. Nieistotne co powiem i co zrobię i z kim będę, to wiedz, że nigdy, ale to nigdy nie przestanę jej kochać. Ona jest tą jedyną. Wiec nie dziw mi się, kiedy będę patrzył na nią tęsknym wzrokiem. Szczerze mówiąc, to walałbym umrzeć niż wyrzec się mojej miłości do niej.
- Wiem i rozumiem. Nie będę się dziwił, bo wiem, że może ona kiedyś przestanie cię kochać tak mocno, ale nigdy nie zapomni. Część jej serca już na zawsze zostanie z tobą. 
- No więc w takim razie, wszystko wyjaśnione. Ale nie mów jej o tej rozmowie, nie mów jej tego, że ja sam kazałem ci się nią zaopiekować. 
- Nie powiem, to sekret. 
- Właśnie. Chodźmy może do środka, nie wolno nam być na błoniach.
Damien skinął głową i skierowali się w stronę budynku. Jack wiedział, że popełnia straszliwy błąd, ale nie mógł dłużej patrzyć na nią i na te jej oczy przepełnione bólem i beznadziejną tęsknotą za nim. Chciał, by była szczęśliwa i wiedział, że Damien jej to szczęście zapewni. Kochał ją tak bardzo, że woli cierpieć, ale widzieć ją wesołą i radosną z innym. Wiedział, że będzie musiał grać, że będzie musiał znaleźć sobie dziewczynę jako podszywkę. Może nawet rzeczywiście ją polubi, ale jego serce zawsze będzie z Elsą, tak samo jak jego miłość.

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 11 - Plan

Rozdział 11. Opóźniony, ale jest =) Mam nadzieję, że się spodoba. Dzisiaj jest już troszkę więcej akcji i napięcia. Nie jest on specjalny jakiś, ale jestem z niego zadowolona. Przypominam o 2 blogu :*
Pozdrowionka Mroźne i puszyste :*


Następnego dnia Anka niecierpliwie czekała aż w drzwiach WS pojawi się jej siostra. Cieszyła się, że w końcu ją zobaczy, porozmawia, ale nie było tego widać po jej twarzy. Dlaczego ? Dyrektor oficjalnie wczoraj ogłosił, że od dzisiaj dementorzy będą częścią ochrony szkoły, aż do odwołania. Każdy obawiał się, że Mrok jednak spróbuje się wedrzeć do Hogwartu i o wiele się nie pomylili. Istotnie z Proroku Codziennym pisało o kilku napaściach na wybranych młodych czarodziei, którzy znikali albo po prostu zmieniali się w czarne charaktery. Nikt pod żadnym warunkiem nie chciał opuszczać murów szkoły magii. Można było teraz powiedzieć, że nastały czasy strachu, ale nikt nie wiedział, że tylko jedna osoba z tej szkoły może uratować im życie i wyzwolić świat magii od strachu. To wszystko zależało od przepowiedni, która zaginęła wraz z założycielami Hogwartu. Dotarły do nich też wiadomości, że dementorzy przeczesują również Hogsmeade, szukając jakiś sprzymierzeńców Mroka, ale bezskutecznie, najwyraźniej nie są głupcami i mają świadomość, że sami sobie nie poradzą z strażnikami Azkabanu.
W każdym bądź razie Anna, Roszpunka, Merida, Czkawka i Jack siedzieli przy jednym stole czytając gazetę. Dlaczego przy jednym ? Ogłoszono, że lepiej będzie, gdy każdy z domów zacznie współpracować bardziej niż dotychczas, tak więc teraz każdy mógł siedzieć z kim się im podobało, ale nie każdy był z tego zadowolony. Nauczyciele protestowali i doradzali by zamknąć szkołę i nie otwierać jej na nowy rok szkolny, a ponieważ rok szkolny miał się kończyć za miesiąc, musieli podjąć szybką decyzję. Ostateczne postanowienie nie miało dobrych skutków, ale przynajmniej było rozsądne.
Elsa szła do Wielkiej Sali z bardzo niewyraźną miną, ale nie wiedziała, że jeszcze bardziej się wykrzywi, gdy się o wszystkim dowie. To miało znaczenie dla niej, bo oczywiście to ona była na tyle potężna by stawić czoło Mrokowi, ale bała się, bardzo.
Gdy tylko weszła zaraz znalazła się koło swojej rudej siostry, która jak oszalała zaczęła ją przytulać. Blondynka cieszyła się, że jej magia, poddawana Czarnemu Panu nie działała na jej siostrę, ani na przyjaciół. Bolało ją to, że ta magia była nieodporna tylko na jedną osobę, na Jacka. Jego dotyk był cenniejszy niż wszystkich uczniów Hogwartu razem wziętych. Patrząc teraz na białowłosego musiała się powstrzymać tylko do uśmiechu, który on z chęcią odwzajemnił.
- Śnieżynko, wiedziałaś o tym ? - Chłopak podsunął jej pod nos gazetę.
- O czym ? - Nie bardzo wiedziała o czym on mówił, ale postanowiła przeczytać to co jej dał.
Sam nagłówek mógł już wywołać ciarki na plecach, a był on taki :

ATAKI NA MUGOLI I MŁODYCH CZARODZIEJÓW.

Ostatnio, w całym świcie czarodziejów, można było wyczuć  niemiłą atmosferę połączoną z strachem. 
Nieważne jaki czarodziej byłby odważny, każdy z nich się boi. Z wiosek i miast zaczęli znikać czarodzieje w wieku 19 - 23. Jak się okazało było ich dosyć dużo i z każdym dniem ich przybywa. Jak dotąd zniknęło 43 czarodziei i czarodziejek. Na miejscu zdarzenia zawsze zostawał czarny piach. Nawet mugole, tak przeciętni, zwykli ludzie wyczuli jakieś niebezpieczeństwo. Wielu mówi, że to jakiś potężny czarodziej stoi za tymi atakami. Odwiedziłam ostatnio jakąś wioskę i przeprowadziłam krótki wywiad z starszą panią, która była na miejscu zdarzenia. Jej słowa na końcu wypowiedziane, świadczyły tylko o tym, że na prawdę jest coś na rzeczy, a sama staruszka jest przestraszona :

- Czy może nam pani powiedzieć, co pani zobaczyła ?
- Piach i ciemność. Wszędzie było ciemno. Latarnie zgasły, a na ulicy pojawiła się jakaś młoda dziewczyna, w wieku około 17 lat. Miała brązowe włosy i cała była ubrana na czarno. Towarzyszyły jej jakieś czarne konie z których sypał się czarny piach i nagle te konie zaatakowały chłopaka w tym samym wieku, a później wszystko znikło wraz z tym biednym chłopcem. Potrzebujemy pomocy, pomocy i tylko jedna osoba może to zło pokonać. Wybrana. Wybrana. 

Tak więc jak widać, strach się bać. Kim jest wybrana ? I czy rzeczywiście ona zapewni bezpieczeństwo całemu magicznemu światu ? I czy pokona to zło ? 
Więcej w następnym wydaniu " Proroka Codziennego "
~ Mandy Taylor.

Elsie wciąż te słowa dudniły w uszach. To ona była tą wybraną, choć wiedzieli o tym tylko jej przyjaciele, Jack, strażnicy i dyrektor. Co ona ma teraz zrobić ? Wszyscy pokładają w niej nadzieję. Nie może ich zawieść, nie może, ale boi się. Boi się, że nie podoła. Drżącymi rękami odłożyła gazetę i spojrzała na przyjaciół.
- J...Ja, ja nie wiem c...co ja...
- Hej spokojnie. - Anka objęła siostrę ramieniem, mając nadzieję, ze tym samym doda jej otuchy. 
- Nie mogę być spokojna ! To ja jestem wybraną ! Jak ja mam być spokojna, kiedy to ode mnie zależy życie tych wszystkich ludzi ! 
- Els. - Czkawka złapał ją za rękę. - Przecież wiesz, że my jesteśmy z tobą, kiedy przyjdzie do ostatecznej bitwy, my będziemy obok ciebie.
- Nie wy nie możecie ...
Nie dokończyła bo usłyszała głos dyrektora. 
- Witajcie ! Zapewne, już wszyscy wiecie jak wielkie niebezpieczeństwo grozi naszej szkole, a ponieważ rok szkolny kończy się już za miesiąc, musieliśmy wraz z gronem nauczycielskim podjąć odpowiednie kroki i środki. Postanowiliśmy, że nie zamkniemy szkoły, ale tu czeka was niespodzianka. Otóż potrzebujemy pomocy w ochronie i walce, ale takich uczniów którzy wiedzą z czym mamy do czynienia i mają już dużą wiedzę w dziedzinie Obrony Przed Czarną Magią, dlatego postanowiliśmy, że na następny rok szkolny do Hogwartu przyjadą tylko 6 i 7 klasy. 
Po sali rozniósł się szum. Starsi nie byli zadowoleni z tego, że muszą ryzykować życiem, ale nie śmieli się sprzeciwić. Anka oczywiście nie była zachwycona tym, że będzie się musiała rozstać z siostrą, ale nie miała wyboru, natomiast sama Elsa cieszyła się, że ruda nie będzie mogła brać udziału w bitwie i że będzie bezpieczna. To podnosiło ją na duchu. Spojrzała na Jacka i ich spojrzenia spotkały się. Poczuła ciepło rozpływające się po jej ciele i te jego iskierki. Widziała w tym jego błękitnych tęczówkach miłość i zrozumienie. 

Jack patrzył na Elsę i wiedział, że blondynka cieszy się i boi jednocześnie. Chciał do niej podejść i ją przytulić, ale obiecał jej, że bez względu na wszystko nie dotknie jej. Troszkę go to ukuło, ale wiedział, że mimo wszystko ona go kocha i nie przestanie. On też ją kochał, ale jeśli przyjdzie im rozstać się w najgorszy sposób z możliwych i zobaczyć się dopiero w niebie, to ostatnie czego chciał, to poczuć jej ciepło, skórę, włosy i złączyć ich usta w pocałunku. Wydawać by się mogło, że to takie piękne i romantyczne, ale on wolał jednak, by do tego nie doszło. Może przecież przeżyć z nią tyle wspaniałych, romantycznych chwil i tyle dni, tyle nocy, całe życie jeśli tylko uda im się ujść z życiem z tej cholernej wojny. Wolał nie denerwować się teraz i cały gniew zostawić na dwójkę osób, które tak perfidnie go oszukały. Zdrada Laury wcale go nie interesowała, ale jego kuzyn. Prawda, nie lubił go ze względu na jego uczucie do Elsy, ale do jasnej cholery ! Był przecież jego kuzynem, rodziną która jako jedyna mu została. Czy to się nie liczyło ? Najwyraźniej nie. Miał jednak cichą, nikłą nadzieję, że w Willu zostało jeszcze jakieś uczucie. Byle jakie byleby było. Dopiero teraz poczuł strach, ale czując przy sobie przyjaciół wiedział, że nie podda się tak łatwo. Już raz stracił życie a wraz z nim wszystko co kochał i teraz, gdy znów ma po co i dla kogo żyć, nie może odpuścić. 
Nie wiedział nawet kiedy dyrektor skończył przemówienie i uczniowie zaczęli powoli opuszczać salę, najedzenia i pełni energii. Wstał i wraz z innymi skierował się do wyjścia. On i reszta jego paczki mieli mieć spotkanie z strażnikami i dyrektorem, oczywiście w gabinecie dyrka. Wchodząc czuł, że plan jaki mają nie jest idealny, ale wystarczy. W środku zastał już Mikusia i resztę oraz dyrektora. Jak to możliwe, że on tak szybko tu się znalazł. Teleportacja czy co ? Głupi. Przecież mógł użyć zaklęcia. Z zrezygnowaniem przejechał dłonią po twarzy. No on na serio ma jakieś odchyły. Podszedł do Roszpunki i Meridy i wcisnął się między przyjaciółki. Za chwilę zjawił się też Damien i Eric, którzy też byli wciągnięci w tę całą komedię. 

- Tak więc jak wiecie musimy mieć plan. Naszą przynętą musi być ktoś na kim zależy Mrokowi, a więc Elsa. 
Jackowi nie podobało się to, nie chciał by się narażała, więc przeciwstawił się.
- Nie ! Ja to zrobię, w końcu Mrok chce dorwać też mnie.
- Tak. - Mikuś musiał się wtrącić. - Ale na tobie chce tylko zemsty. A Elsa jest jedyna, która może mu odebrać siły, ale mimo wszystko nie zabił jej, bo chce ją mieć w swoich szeregach. Jest lepszą przynętą. ty schodzisz na 2 miejsce.
Oczywiście, Jackowi wydawało się, że każdemu w tej sali zależy na jej śmierci, to przecież jasne, że Elsa nawet jeśli będzie ją torturował to i tak się nie złamie, a kiedy zobaczy, że ona nie pomoże mu za żadne skarby, zrobi z nią porządek i nawet nie mrugnie.
- DO CHOLERY, PRZECIEŻ ON JĄ ZABIJE !!!! CZY WY JUŻ NIE MYŚLICIE ?? 
- Jack !!! Uspokój się !! - Damien położył mu rękę na ramieniu, ale ten prawie natychmiast ją strącił. 
- Jack. - Elsa stanęła tuż przed nim.- Poradzę sobie.
- Nie śnieżynko. Nie poradzisz. On cię zabije, a ja do tego nie dopuszczę. 
- Jack poradzę sobie. - Elsa była nieugięta. 
Poczuł się urażony. Nawet ona już nie słuchała go i nie brała pod uwagę jego słów i jego troski o nią.
Świat na serio chce go zniszczyć psychicznie. 

Blondynka widząc minę białowłosego, przybliżyła się znacznie, ale zachowała dystans by go nie dotknąć. Spojrzała mu w oczy. Były przepełnione strachem o nią. Chciała mu pokazać, że nie musi się martwić, że wyjdzie z tego cało i kiedyś zaczną wspólne piękne życie.
- Pamiętasz, co mi mówiłeś wczoraj ? Kiedy rozmawialiśmy, a ja nie chciałam otworzyć drzwi ?
- No tak.  Prosiłem cię abyś mi zaufała.
- Więc i ty też potraktuj to jako prośbę i mi zaufaj. 
- Ja tylko nie chcę by coś ci się stało.
- Nie stanie mi się nic. Wiem co robię Jack.
Ich konserwację przerwał  głos dyrektora. 
- Tak, zgadzam się z panną Snow. Więc zrobimy tak. Oczywiście wracacie na nowy rok szkolny do Hogwartu, więc będziemy się mieć na baczności. Ale dowiedzieliśmy się, że Mrok planuje ostateczny atak na następny rok. Te zniknięcia, nie są przypadkowe. On zbiera armię Mrocznych*. Kiedy już mu się to uda, zaatakuje z całych sił. Nie cofnie się przed niczym. Panno Elso mam coś dla pani.
Wstał na chwilę z fotela i podszedł do wielkiej szafy, Otworzył drzwi, a po chwili wyjął szkatułkę, którą podał zdezorientowanej blondynce.
Otworzyła ją i jej oczom ukazał się sztylet, jego rękojeść była pokryta diamentami, a na ostrzu widniał napis  AMOR VINCIT OMNIA**
- Jest piękny, ale takim nożykiem mogę mu co najmniej obciąć włosy. - Elsa wyglądała tak dziwnie, że wszyscy zebrani popatrzyli na nią jak na jakiś eksponat w muzeum.
- To potężna broń panno Snow. - Dyrek wyglądał na urażonego. 
- Ale to prawda, jak czymś tak małym można pokonać czarnoksiężnika i strażnika ? - Pierwszy raz odezwał się Damien podchodząc do Elsy i wpatrując się na broń. 
- Nie ważny jest wygląd ani rozmiar. Ważne jest ostrze. Widzicie tan napis ?
- AMOR VINCIT OMNIA. - Roszpunka nie bardzo wiedziała co to znaczy, ale przeczytała bez problemu.
- Tak, jest po łacinie, ale sama musisz się domyślić co to znaczy.
- Poszukam w bibliotece.
- Dobry pomysł. A więc na razie wszystko jest wyjaśnione. 
- Jak to wszystko ? A co z tym jak mamy go pokonać tym nożem ?
- Dowiecie się następnym razem ,a teraz wybaczcie, ale mam dużo pracy. 
- Dowiedzenia. - Wszyscy byli zdziwieni, ale wyszli.
Strażnicy wrócili na Biegun, a uczniowie wrócili do swoich zajęć. 
Elsa poszła do biblioteki, a Jack postanowił odetchnąć i wyszedł na błonia mimo zakazom.
Chyba tylko on czuł się jakby grał w komedii, której zakończenie nie bardzo się podobało i miało okazać się wielką klęską.


*Mroczni - To czarodzieje przemienieni za sprawą Mroka. W skład Mrocznych wchodzą również Will i Laura.
** AMOR VINCIT OMNIA - (łac.) Co po polsku znaczy dosłownie MIŁOŚĆ PRZEZWYCIĘŻA WSZYSTKO.

środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 10 - Otwórz te drzwi !

Rozdział 10. Nie wiem czy ktoś tu jest, ale mam nadzieję, że się spodoba. Ostatnio  źle się ze wszystkim czuję i zastanawiam się czy nie zrobić sobie przerwy. Cała historia o Jelsie jest już zaplanowana, wystarczy to tylko przenieść na bloga, ale ostatnio marnie jakoś czytacie tą stronkę. Mam nadzieję, ze pod tym postem pojawią się jakieś miłe komentarze które mnie zmotywują i napełnią weną. =) Rozdział bardziej romantyczny, ale dopiero w następnych pojawi się akcja.


Godzina 5 rano, dwa poranione serca, w głuchej ciszy i ciemności krzyczą do siebie z tęsknoty. Obydwoje tak bardzo stęsknieni. Świtało, gdy Jack obudził się z  wielogodzinnego letargu. Wciąż trzymał w swoich dłoniach pamiętnik. Wstał i troskliwe włożył zeszyt do torby. Ubrał się szybko i wyszedł na śniadanie, mając nadzieję że zobaczy Elsę po drodze, ale nie miał tego szczęścia. Wchodząc spostrzegł Roszpunkę i Czkawkę, którzy rozmawiali o czymś zaciekle.
- O hej bałwanku ! Jak tam ? - Punzie wyglądała jakby miała co najmniej pęknąć za chwilę ze szczęścia, ale jemu wcale nie było do śmiechu. Nie odpowiadając nic koleżance obrał kierunek wiodący do stołu wychowanków Salazara. Po niezbyt obfitym śniadaniu udał się w stronę sali wróżbiarstwa. Nie miał ochoty widywać się z zwariowaną nauczycielką, która prawie zawsze w swojej kryształowej kuli widziała tylko śmierć. Oczywiście wróżba ta zawsze była kierowana do Jacka, ale może w tym jednym miała rację. Umierał powoli i boleśnie, z każdą minutą życie coraz bardziej go dobijało, wiedząc, że jest w zmowie z czasem, który odbiera mu wszystko na czym mu zależy, a mówiąc wszystko ma się na myśli Elsę. Ona była tym wszystkim. Później nie było też na wesoło. Po wróżbiarstwie miał zielarstwo, OPCM, transmutację i dwie godziny eliksirów. Na tych ostatnich nie mógł się skupić i nie robił odtrutki na ukąszenie zimnogada jak należy. Za karę mistrz eliksirów wlał mu veritaserum i wypytał o szczegóły jego dzisiejszego zdezorientowania.  Kiedy dowiedział się, że jego myśli kręcą się wokół Elsy, wkurzył się jeszcze bardziej, był na tyle złośliwy, że wlał mu odtrutkę i kazał mu sporządzić amortencję, mieszając jeszcze w tą karę Elsę.  W dodatku zagroził, że jeśli eliksir nie będzie przyrządzony odpowiednio, skutki błędu odczują na sobie. Jack wolał nie wchodzić z nim w gadki, bo nie miał cudnych wspomnień z tym płynem, choć z łatwością mógł go teraz zamrozić to nie zrobił tego.Martwił go tylko fakt, że przez cały dzień nie mógł znaleźć blondynki. Nie było jej na śniadaniu, obiedzie, ani na żadnej lekcji, w dodatku wpakował ją w karę daną od tego wrednego nietoperza. Miał też wyrzuty, że czytał pamiętnik swojej ukochanej i teraz chciał się go pozbyć jak najszybciej. Wchodząc do PW natknął się na Czkawkę i Flynna, którzy zmierzali do sypialni dziewcząt. Zaraz ? Co ? Zaciekawiony postanowił za nimi iść. Okazało się, że dotarli pod drzwi dormitorium Elsy, gdzie była już Anna, Roszpunka, Merida i Damien którzy walili pięściami w drzwi, wręcz błagając by wydała z siebie choćby jęk. Istotnie siedzieli już tu prawie godzinę i mimo starań, Elsa nie odezwała się, nie wydała nawet cholernego westchnienia. Nic.
- Co tu się dzieje ? - Jack wydawał się być na serio zdziwiony.
- Czekamy, aż ta blondi w końcu otworzy drzwi albo wyda z siebie jakikolwiek dźwięk. - Damien wyglądał na zdenerwowanego, a Jack wiedział, że on martwi się o nią w takim samym stopniu, co on.
- Może śpi ? - Miał nadzieję, że to co powiedział nie brzmiało głupio, ale chyba się przeliczył.
-  Śpi ? Myślisz, że na serio mogłaby spać, gdy my walimy w jej drzwi i drzemy się już od godziny ?
- No to może jej tam nie ma ?
- Jest - Anka odezwała się, a on mógł poczuć w jej głosie zdecydowanie i pewność i wiedział, że ona rzeczywiście musi być w środku.
- Każdy już próbował ją wyciągnąć, ale nie udało się to żadnemu z nas.- Roszpunka brzmiała jakby straciła wszelką nadzieję.
- Jack, może ty z nią porozmawiasz ?
- Ja ????- Szczerze wątpił, by chciała w ogóle go posłuchać, a co dopiero otworzyć drzwi. Ale przecież musiał coś zrobić. Sam chciał bardzo ją zobaczyć.
- No dobra, w sumie mogę spróbować, ale nie jestem pewny czy się uda.
Jak na komendę po słowach Jacka, wszyscy wybiegli, a gdy  ten sprawdził czy nikt z nich nie podsłuchuje, lekko zapukał w drzwi. Nic. Zero reakcji.
- Els, to ja. Jack. Wiem, że tam jesteś, dobrze wiesz, że nie odejdę stąd dopóki nie odpowiesz.
Elsa istotnie wiedziała, że Jack nie odpuści, nie mogła pozwolić na to by wciąż i wciąż tu siedział.
- Czego chcesz Jack ? Nie jestem w nastroju.
- A jednak ... odezwałaś się. Chcę porozmawiać.
- O czym ? - Jej głos był tak słaby, tak łamliwy.
- O wszystkim - Powoli zjechał na podłogę wzdłuż drzwi. Siedział teraz oparty plecami o drzwi do pokoju Elsy. Dokładnie w tym samym miejscu co ona.
- Czyli ?
- No wiesz, dlaczego nie było cię dziś na lekcji, dlaczego w ogóle mnie unikasz, dlaczego boisz sie mi zaufać, a co najważniejsze o nas.
- Jack, nie może być nas.
- Ja wciąż w to wierzę, że jednak się uda. A po za tym zmieniając temat. Zgubiłaś coś.
Jack pogrzebał chwilę w torbie po czym wyjął z niej zeszyt.
- Twój pamiętnik.
- Co ? - Elsa spytała i uchyliła drzwi na 2 cm.
- To. - Jack przełożył notatnik przez szparę.
- Dziękuję - Elsa zacisnęła palce na swoim pamiętniku.
- Spokojnie, nie czytałem. - Niebieskooki wiedział, że skłamał, ale musiał, bo gdyby powiedział, że czytał tych parę zdań, nie wybaczyłaby mu. Nigdy.
- Wierzę ci Jack.
- Śnieżynko, powiedz mi dlaczego ? Dlaczego tak bardzo się boisz spotkania ze mną ?
- Jack, ja nie mogę. Powiedz jaki jest w tym sens, kiedy nawet nie mogę cię dotknąć ?
- Ależ możesz, kto ci broni ?
- Nie mogę, Jack, Mrok zaczął już mnie gnębić koszmarami, stara się wedrzeć do mojego umysłu, a robiąc to powoduje specyficzne zmiany we mnie. Nie z wyglądu, ale z głębi. Mój dotyk może cię boleć. Może cie skrzywdzić.
Jack zauważył, że dziewczyna zrobiła jeszcze większą szparę, wystarczającą by widzieć kawałek pokoju. Zobaczył też jej dłoń leżącą na ziemi tuż przy drzwiach. Włożył tam rękę, by móc poczuć jej delikatną skórę. Elsa widząc, co chce on zrobić szybko ją zabrała.
- Elso, ufasz mi ?
- Tak.
- Więc nie bój się. Proszę zaufaj ten jeden raz, ja się nie boję. Zaufaj.
Zaufała. Powoli przysunęła rękę w stronę drzwi i wsadziła ją do połowy szczeliny. Jack widząc, że zaufała przysunął swoją i stało sie. Ich dłonie splotły się ze sobą tworząc koszyczek. Jack poczuł lekkie ukłucie bólu, ael nie zabrał ręki, wręcz przeciwnie, wzmocnił uścisk, a jego serce powoli zaczęło się odbudowywać.
- Jack, boli cię. Proszę pozwól mi...
- Nic mi nie jest śnieżynko. Nie rób mi tego znów. Zaufaj mi i uwierz. Els, nic mnie nie boli kiedy mogę cię czuć, kiedy wiem, że jesteś tak blisko. Działasz na mnie jak lek przeciwbólowy na każdy rodzaj bólu.
- Jack ...
- Ciii - Jack uciszył ją. - Ale chcę, żebyś wiedziała, że będę czekał. Tak długo jak będzie trzeba. Będę czekał, bo jesteś jedyną osobą na której mi zależy, jedyną najważniejszą, którą kocham. I wiedz, że ja wierze w nas i się nie poddam.
- Kocham cię Jack. Od zawsze i na zawsze. - Ścisnęła mocniej rękę Jacka, a kiedy on odwzajemnił uścisk, po jej policzku popłynęła łza, a usta wygięły się w uśmiechu. Te słowa, tak ważne, utwierdzały ją w przekonaniu, że jest tą jedyną i zawsze będzie.
Siedzieli jeszcze tak rozmawiając do wieczora, a potem Jack opowiedział przyjaciołom o tym zdarzeniu. Anka z wdzięczności przytuliła Jacka, bo teraz miała przynajmniej pewność , że Elsa żyje. Blondynka obiecała, że jutro już normalnie wstawi się na lekcjach, śniadaniu i  cały dzień będzie spędzać z nimi. Wiedzieli teraz, że tylko Jack jest wstanie dotrzeć do niej i do jej serca, tylko jego nie jest w stanie odtrącić.
Wieczorem dziewczyna napisała kilka słów do Jacka i wysłała przez małą sówkę.
Kiedy Jack wieczorem siedział i przeglądał księgę czarów,  w poszukiwaniu czegoś co mogłoby unicestwić Mroka, do jego okna zapukało coś małego. Otworzył je na oścież i wkroczyła do środka mała sówka wielkości piłki do siatkówki. ( u nas ). Zobaczył przywiązany liścik, odwinął go i dał zwierzątku się napić głaszcząc ją delikatnie. Liścik miał treść :


Wiem, że się nie poddasz, ja też nie zamierzam, ale wciąż nie wierzę, że cię to nie bolało, nie chcę żebyś cierpiał. Wierzę, że już za niedługo pokonamy Mroka, a wtedy będziemy już tylko my. Chciałabym cię mieć teraz tutaj przy sobie, bo moje łóżko jest jakoś dziwnie duże dla mnie samej, a moja poduszka nie spełnia dobrze swojego zadania, za to ty robisz za poduszkę idealnie. 
Już jutro się zobaczymy. 
KOCHAM CIĘ JACK :* <3 
  Elsa.


Czyli jednak wierzyła. Uśmiechnął się i położył liścik na stole. Teraz wiedział, że nic nie jest w stanie rozłączyć, ani zniszczyć ich miłości. Usiadł na parapecie, a sówka usiadła mu na ręce, dziobnęła  go pieszczotliwie w palec w geście podziękowania i wyfrunęła przez okno. Jack spojrzał na księżyc. Teraz dziękował mu, bo gdyby go nie obdarzył mocą, nigdy nie poznałby Elsy i nie miałby tego co ma teraz. Jego serce ułożyło się w całość, a jego miłości do Elsy przyglądały się gwiazdy na niebie i księżyc, stając się coraz jaśniejsze.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 9 - Myśli przelewane na papier...

Dzisiaj rozdział 9 :* Przyjemnego czytania. Wiem, że ten blog poszedł w zapomnienie zanim jeszcze się rozwinął, ale trudno, w każdym razie napiszę tą historię do końca. :(
2 Blog o Jelsie - http://jackielsaloveisneverending.blogspot.com
Pozdrawiam :* ( o ile ktoś tu jeszcze jest )



Szła korytarzem, a właściwie biegła. Elsa przemierzała wielkim sprintem lochy Hogwartu, bo i tak była już spóźniona jakieś dobre 5 min. Co było powodem jej nierozgraniczenia w czasie ? Jack. Wciąż myślała o swoim " przyjacielu " bo chłopakiem już jej nie był. Wpadła do sali i zaraz na poczekaniu była przy tablicy, a mistrz eliksirów nie wyglądał na zadowolonego. Po dobrych 15 minutach wydzierania się na nią, kazał jej iść do ławki i sporządzić idealny eliksir niewidzialności, choć dobrze wiedział, że Elsa bardzo dobrze się uczy, więc z pewnością uwarzy go jak należy i tym samym uniknie kary. Dziewczyna rzeczywiście przygotowała ciecz z dokładnością, ale mimo wszystko uważała, że idealny nie był, bo przy ważeniu go wlewała wszystkie składniki jak leci, a później z niedokładnością go zmieszała, ale udało jej się jakimś cudem. Po zerwaniu z Jackiem chodziła przygnębiona, mimo iż widywała go niemal codziennie to brakowało jej go tak bardzo. Z nim też nie było dobrze. Rozstanie z blondynką wiele go kosztowało, nie tylko siły i wytrzymałości co uniknięcia rozerwania serca na kawałki z tęsknoty. Nie miał pojęcia, że dziewczyna codziennie wyżywa się długopisem na papierze zapisując wszystkie jej rozterki. Elsa prowadziła pamiętnik. Nowy zeszyt miał już poklejone kartki z słonych łez blondynki, które codziennie się wylewały dając początek chwilowej uldze, która później znów była zastąpiona smutkiem. Codziennie się widywali, ale ostatnio zaczęło się zadawanie SUMÓW , więc dziewczyna nie miała czasu z nim rozmawiać, on za to spędzał swój czas na treningach, albo po prostu włócząc się bez sensu po szkole. Ale dziś miało być inaczej, miał z nią spędzić całe popołudnie i wieczór.
- Śnieżynko ! Jak się czujesz ?
- Mam być szczera Jack ? Okropnie. Trzeba się ciągle uczyć mam tego dość, a w dodatku nie trafiliśmy jeszcze na żaden ślad, gdzie może się ukrywać Mrok.
- To chyba dobrze nie ? Arendelle jest bezpieczne i ty też. Lepiej nie wywoływać wilka z lasu Elso. Cieszmy się na razie spokojem.
- Jack ! On zagraża całemu Hogwartowi, a ja mam się nie przejmować i tak po prostu bawić, kiedy on rośnie w siłę ?
- Nie miałem tego na myśli.
- Nie mogę tak Jack. Codziennie budzę się z krzykiem bo te koszmary nie dają mi spokoju.
- Koszmary ?
- Eee nie ważne - Elsa ugryzła się w język za późno, nie chciała by się dowiedział o tym, że co noc miewa koszmary, a zwłaszcza o tym co one przedstawiają.
- Els, to nie jest nic. Powiedz to może być ważne. Może Mrok coś już namierzył i zaczyna cię gnębić ?
- Nie, To tylko wymysł mojej wyobraźni.
- Proszę, dlaczego mi nie ufasz ? Przecież nikomu nie powiem z wyjątkiem strażników i dyrektora.
-Nie mogę Jack.
- Możesz ! Ale boisz się, boisz się wszystkiego ! Życie to nie bajka ! Musisz walczyć, nie możesz pozwolić by przejął twój umysł !!! A przynajmniej ja do tego nie dopuszczę !
- Nie krzycz na mnie !! Chcesz wiedzieć co mi się śni ??? Proszę bardzo ! Anka uwięziona, grób moich rodziców, pełno krwi, ciemne chmury i TY !!! TY i te twoje zimne zobojętniałe oczy, które patrzą z rządzą mordu na moją powolną, okropną śmierć !!!!
- Els, ja nie chciałem ... - Chłopak poczuł się okropnie. Ona cierpiała teraz to zauważył. Te koszmary na pewno nie są zbiegiem okoliczności. To Mrok. Coś wyczaił, coś musiał zrobić, no bo dlaczego nikt inny ich nie ma tylko akurat Elsa ? Ale nie pozwoli na to, nie może. - Przepraszam.
- Boję się Jack. Cholernie się boję i nie tylko o siebie.
Widząc, że Jack zbliżył się z zamiarem jej objęcia, wstała szybko. Nie mogła pozwolić na to by ją dotknął. Kilka dni temu Mikołaj był z wizytą u niej i powiedział, że nie może dotknąć Jacka pod żadnym warunkiem, bo teraz, gdy Mrok zaczyna ją gnębić i stara się wedrzeć do jej umysłu, jej dotyk może powodować mu ból. Jack nic o tym nie wiedział, nie mógł się dowiedzieć. To nie może tak być. Musi być silna. Wstała szybko i skierowała się ze łzami w oczach w kierunku zamku nawet na niego nie spoglądając. Nie miała po co, wiedziała, że on wie, że ona robi to tylko dlatego, że jej ciężko, ale z każdym dniem miał wrażenie, że traktuje go coraz oschlej, staje się niedostępna. Zacisnął pięści tak mocno, że po jego dłoni spłynęła mała strużka krwi. Mało go to obchodziło. Nawet było mu lepiej. Ból fizyczny maskował ten ból psychiczny, ten ból jego serca, które nie wytrzymywało już bez Elsy. Które powoli umierało z braku jej dotyku i miłości.
Wiedział, że nie ma już po co tu sam siedzieć. Wstał i jego wzrok spoczął na brązowym zeszycie. Podniósł go delikatnie z ziemi i spojrzał na okładkę. Drobne litery ustawiały się w imię jego miłości. Zrozumiał, że to musiał być pamiętnik Elsy. Schował zeszyt do torby i poprzysiągł sobie, że nie otworzy go i odda go właścicielce przy najbliższej okazji. Wracając pomyślał, że pójdzie pogadać z Czkawką. Jego kolega zawsze dobrze potrafił mu doradzić, a teraz po prostu potrzebował rozmowy.
Znalazł go przy wejściu na wieżę astronomiczną. Spojrzał. Wszystko zakrywała już poświata zachodzącego słońca, które ubarwiało niebo na jasno różowo.
- Czkawka !
- Jack ! Stary, matko nie gadamy już ze sobą tyle czasu. Mów co i jak ?
- Doskonale wiesz, przecież mówiliśmy już wam o tym.
- Wciąż Elsa ?
- Tak niestety, była jest i będzie.
- Kurde ja nie mam pojęcia co ci doradzić. Nie kochałem nigdy tak jak ty kochasz Elsę. Chłopie, zawalcz o nią. Pokaż jej to.
- Ona wie. W tym rzecz. Ona wie, że ja ją kocham ponad swoje własne życie. Chodzi o to, że nie mogę z  nią być, bo Mrok może się skapnąć.
- Przykro mi. Wiem ile obydwoje dla siebie znaczycie. Ale pomyśl. Jest sens ? Dlaczego by nie spróbować z kimś innym ?
- Ej nie chcesz chyba powiedzieć, że mam sobie znaleźć inną !
- Dlaczego nie ?
- Bo ja kocham Elsę. Zawsze ją kochałem, kocham i kochać będę. Na wieki. Cokolwiek by się stało, nigdy nie przestanę. Jest dla mnie najważniejsza. Jest wszystkim.
- W takim razie bądź cierpliwy, albo z nią o tym pogadaj.
- Próbowałem, ale ona unika rozmów na ten temat. Nie wiem, nie wiem co robić. Ale dzięki za rozmowę stary.
- Nie ma sprawy ! Już idziesz ?
- Taa mam jeszcze prace do odrobienia.
Tak na serio Niebieskooki nie miał żadnych szkolnych obowiązków. Po prostu teraz chciał zostać sam. Udał się w tym celu do dormitorium, nikt mu nie będzie przeszkadzał, bo Flynn jest zapewne z Roszpunką. Wchodząc, wyjął wszystkie rzeczy z torby i niedbale rzucił pamiętnik, na chwilę zapominając do kogo należy. Poszedł wziąć prysznic, a gdy wrócił coś ciągle nie dawało mu spokoju. Pamiętnik Elsy. Nie chciał być wścibski, ale jego żądza otworzenia i przeczytania wpisów była większa. Chwycił notatnik i opierając się o chłodną ścianę, otworzył na 1 stronie z notatką. Pismo było ładne i staranne, ale w niektórych miejscach atrament był jakby starty a wokoło niego wielka plama, jakby coś się wylało. W rzeczywistości była to plama z łez blondynki, ale skąd on mógł o tym wiedzieć ?Pierwszy wpis był następujący:

Drogi pamiętniku !

Ten dzień jest dla mnie taką udręką, wciąż go widzę przez swoimi oczami. Nie mogę zapomnieć. To za bardzo boli. Tyle razy walczyłam tylko po to by teraz przez tego czarnego gnoja miała stracić to co zyskałam. Jack. On jedyny jest tu teraz ważny. Bez niego mój umysł nie działa jak należy, moje serce się rwie, a oczy wylewają potok łez. Potrzebuję go. Jego dotyku, jego słów i jego głosu, jego ust i włosów. Po prostu całego jego. Moje życie teraz nie ma sensu. Jedyne co mnie trzyma przy życiu to ta mała iskierka nadziei, że jednak on o mnie nie zapomni i że będzie czekał. Wciąż kochał tak jak ja jego. Że jeśli ja umrę to on razem ze mną. Że będziemy jednak razem. Bo wszystko czego potrzebuję jest w nim. 

Nie było daty, ale tych parę słów sprawiło, że Jackowi złamało się serce. Reszta nie była już tak zapisana jak wcześniej, były tylko same cytaty:


" Miłość jest pierwszą wśród rzeczy nieśmiertelnych "
" Ona i on, niebo i grom "
" Dom woskowych słów, które topi czas "
" To ty jesteś moją pomyłką, ale najpiękniejszą jaką mogłam popełnić "
" Życie to ostry miecz na którym Bóg napisał : walcz, kocha, cierp "
" Nikt bliski nie puka do mych drzwi, bez ciebie jednego tak wiele jest złego " 


Ale jego wzrok przykuło coś innego tekst który był chyba najbardziej zamoczony ze wszystkich. :
  

Głęboko wierzyć, mądrze wątpić, dążyć do celu.
Uwierzyłam, zwątpiłam, dotarłam do celu, bo tak miało być.


To nie był koniec, lecz dopiero początek zupełnie innej drogi, na której krzyczał w myślach, że wciąż pamięta ! Że mimo dzielącego ich czasu pragnie iść właśnie z nią po tej ścieżce, Nie gubić się, nie ustawać, tylko spoglądać na drogowskazy, patrząc w tym samym kierunku co ona ! Milcząc krzyczał by na niego poczekała...

 LINK DO FILMIKU : https://www.youtube.com/watch?v=oVtWZ2Ah960

Malfoy - Jack 
Granger - Elsa 
( reszta bohaterów filmiku się nie liczy  nie brać pod uwagę obrazku ze ślubu  ważne są tylko wspomnienia i tekst między nimi ) 

Czuł, że w jego myśli wplątują się wspomnienia sprzed kilku dni, te słowa które wypowiedział, zadając jej tak niewyobrażalny ból. Nie wiedział czy powinien przeczytać tych parę linijek krótkich słów, układających się w bolesne zdania. Cieszył się, że nie było już więcej wpisów, bo chyba by oszalał ze tego bólu. Nie zauważył nawet, gdy na rozmyślaniach zeszła mu cała noc. Teraz wiedział. Nie raz już w swym długim 300 letnim życiu widział mnóstwo osób, które popełniało błędy za które później płacili samotnością. Weźmy na przykład jego rodziców. Kiedy jego matka zaszła w ciążę z Emmą, jego ojciec zapłacił najwyższą z cen. Odszedł nie wiedząc czemu, a Jack nie potrafił zrozumieć jego wyboru. Nie wiedział nawet po co są razem. Nie miał wówczas pojęcia co to miłość.  Dopiero Elsa mu to pokazała, a teraz czytając przemyślenia, które kłębiące się w jej głowie bezlitośnie przelewała na papier. Wiedział teraz, że zawalczy o nich, nie mógł popełnić tak wielkiego błędu jak inni ludzie. Nie zrezygnuje, nie może. Nie pozwoli na to by odeszła, zostając tylko wspomnieniem. 
Dziewczynie tym razem nie śniło się nic złego. Jej sny zajmował Jack i to co może się wydarzyć. Ale to był przyjemny sen. Pełen miłości i szczęścia. Nie miała nawet pojęcia, że to dzięki Jackowi tej nocy nie śnią się koszmary, że to przez to, że jego serce w tym momencie rozwala się na pół a sam chłopak płacze o 5 nad ranem, ona ma spokojne i dobre sny. Bo cokolwiek by nie zrobił, to zawsze będzie ją chronić. Jego ból przynosi jej bezpieczeństwo. Więc będzie ją ochraniał tyle razy ile będzie trzeba. Mimo tych cudownych rzeczy jakie tworzyły się podczas nocy w głowie blondynki obudziła się nad ranem cała mokra, a kropla z jej policzka popłynęła w tym samym momencie co łzy z oczu Jacka, dwie tak zimne krople przepełnione bólem i miłością spadły równocześnie na ziemię, dając początek echu  w ich dormitoriach.

sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 8 - Miłość wszystko przetrwa...

Rozdział 8. Mam nadzieję, że się spodoba. Przepraszam, za to co się stało z Jelsą, ALE TO NIE JEST KONIEC ICH MIŁOŚCI !! Po prostu takie mam opowiadanie i jest o wiele ciekawsze. ( moim zdaniem ) Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło prawda ? Czekajcie bądźcie cierpliwi, a zobaczycie, że w dalszych rozdziałach będą na pewno jeszcze kiedyś razem. :*
Pamiętajcie o moim 2 blogu o Jelsie : http://jackielsaloveisneverending.blogspot.com
 Liczę na was na tym blogi u na drugim. Pozdrawiam :*


Jack nie widział się z Elsą przez kolejne 5 dni. Idąc do gabinetu dyrektora , wciąż myślami był przy niej. Tęsknił za nią. Bardzo. Doszedł do dużych drzwi. Zapukał i wszedł. Za biurkiem siedział obecny dyrektor Hogwartu z miną bardzo łagodną, ale jednocześnie smutną. Białowłosemu wydawało się, że jest czymś bardzo poruszony.
- Usiądź proszę.
Jack posłusznie usiadł, a starszy pan od razu przemówił.
- Jack, jak sam zapewne wiesz, Mrok powrócił, zabierając dwójkę uczniów z Hogwartu...
- Tak, ale oni są z nim w zmowie !!!
- Wiem chłopcze wiem. Niestety nie chodzi mu tylko i wyłącznie o przejęcie władzy nad naszą szkołą. On potrzebuje większej energii, większej mocy, wie doskonale, że sam nie da sobie rady z naszą ochroną.
- Ochroną ? Jaką ochroną ? - Zdziwienie chłopaka sięgało zenitu.
- Poprosiłem Ministerstwo o pomoc w ochronie Hogwartu, zwłaszcza teraz. Dementorzy obstawiają teraz każde wyjście ze szkoły. Nie radziłbym ci  próbować ucieczek, ani nic w tym stylu.
- Nie mam nawet zamiaru się stąd ruszać.
- to dobrze. Bardzo dobrze. Tak więc jak mówiłem Mrokowi potrzebna jest większa moc, a mając na myśli większą moc, mówię o jednym uczniu Hogwartu, którego trzeba pilnować i nie dopuścić do wyjścia choćby na błonia bez opieki.
- Kto to jest ?
- Elsa...
- COO !!!?? - Jack przeraził się nie na żarty. - Czego on od niej chce ???
- Spokojnie Jack, po kolei. Jak zapewne wiesz rodzina Elsy wywodzi się od bardzo potężnej rodziny czarodziei. Tak tak Elsa jest potężniejsza niż nam się wydaje, z łatwością pokonałaby sługusów Mroka, ale nie będzie w stanie pokonać jego samego. Z tego powodu, Mrok jej szuka. Wie doskonale, że jest ona jedyną osobą, która może przeszkodzić mu w dojściu do władzy. Ale nie w tym jest haczyk. Bardziej zależy mu na tym, by ona się do niego dołączyła, gdyby chciał ją zabić zrobiłby to już dawno, ma na to wystarczająco siły. Wiem, że panna Snow jest teraz bezpieczna na Biegunie, ale musi wrócić do Hogwartu. Fakt faktem tam jest bezpiecznie, ale tu jest jeszcze lepiej, a ja będę spokojniejszy.
- No dobrze, zawiadomię strażników o pana decyzji.
- Jack jest jeszcze coś. Ona ma namiar. Mrok wie gdzie jest bo ty jesteś z nią związany Jack. On wie, że jesteście razem, a ostatnio kiedy z nim walczyłeś musiał rzucić w ciebie jakimś zaklęciem. Chodzi o to, że ty Jack darzysz Elsę szczególnym uczuciem, a Mrok z tego powodu wie gdzie ona jest i ja wyczuwa. Jesteście jakby powiązani, ty i Mrok. Dlatego wiem, że proszę cię o wiele, ale chciałbym abyś zerwał z Elsą dla jej bezpieczeństwa.
- A-Ale jak to ?
- Jack, wiem, że będzie to ciężkie, ale przynajmniej na czas trwania wojny. Mrok nie odpuści. Zrobi wszystko, by panna Snow była z nim w jednej grupie.
- Właściwie dlaczego on się uwziął akurat na nią ?
- Mrok jak zapewne wiesz, jest strażnikiem jak ty, ale przeszedł na złą stronę. Ciemność nie zawsze musi być zła, czasem ludzie jej potrzebują, ale Mrokowi jego dar wyrwał się spod kontroli. Babcia Elsy była czarownicą potężną i wielką, a Mrok był w niej zakochany, ale gdy ta go odrzuciła poprzysiągł zemstę. Mimo wszystko on nie chce jej zranić, a wykorzystać. Ubzdurał sobie, że w pannie Snow drzemie kawałek duszy jej babci. Właściwie jest do niej bardzo podobna. Piękna, mądra, potężna, ale i niebezpieczna.
- Ja nie wiem czy będę w stanie to zrobić. Ona jest jedyną rzeczą na tym świecie za którą mógłbym oddać nawet życie.
- Wiem Jack, wiem. Ale posłuchaj mnie teraz. W życiu i w miłości nigdy nie ma Game Over, bo jest tylko Next Level, bo widzisz Jack jest na świecie taka miłość, która nie umiera mimo iż zakochani od siebie odejdą.
- Boję się panie dyrektorze, że ją stracę, dlatego tak bardzo chce by była bezpieczna.
- Jack chłopcze. Ona cię kocha i ja to widzę, dlatego będzie na ciebie czekać tyle ile trzeba.
- Zrobię to. Muszę. Dla niej, dla mnie, dla nas.
----------------------------
Elsa nie mogła uwierzyć. Wreszcie wróci do Hogwartu !! Wróci do przyjaciół i do Jacka !! Tak Jack. On był teraz najważniejszy. Nawet Anka spadła na 2 miejsce. Było jej przez to wstyd, że jej siostra stała się osobą drugą, ale nic nie mogła na to poradzić. Serce nie sługa tylko pan. Przy murach szkoły widziała czarne zakapturzone postacie. Wiedziała co się święci. Światu i szkole grozi niebezpieczeństwo. Dementorzy z Azkabanu. Jack pisał jej o nich w liście. Pisał również, że musi z nią porozmawiać, koniecznie.
Wchodząc przez drzwi do holu już zobaczyła czekającego na nią Jacka. Rzuciła wszystkie walizki, a po chwili była już przywarta całym swoim ciałem do chłopaka. Jack odwzajemnił uścisk mocno ja do siebie przyciągając. Tak bardzo za nim tęskniła. Za każdym skrawkiem jego. Wyswobodzając się z jego objęć,  na ślepo zaczęła go całować, choć dobrze, bo trafiła idealnie w usta chłopaka. Myśleli, że ta chwila nie ma końca. Minęła minuta, a Elsa czuła jakby to było najmniej godzina. Odklejając się od siebie, Elsa zauważyła smutną minę Jacka, w jego oczach nie było iskierek, a w niebieskich tęczówkach było tylko przygnębienie i smutek. Elsa zabrała wszystkie bagaże i ruszyła wraz z Jackiem do jej pokoju. po wypakowaniu wszystkich rzeczy, wrócili na WS z zamiarem przywitania się z przyjaciółmi i tak zeszło im do kolacji. Jack wiedział, że prędzej czy później musi powiedzieć jej o rozstaniu i w właśnie to sprawiało, że gdy widział śmiejącą się Elsę, która nie podejrzewała niczego jego serce krajało się na pół, a później na coraz mniejsze cząstki zostawiając na samym końcu tylko pył.
Chciał mieć to za sobą. Po kolacji poszli do jego pokoju, a Jack zaczął rozmowę unikając jej wzroku.
- Elso, ja muszę z tobą porozmawiać, poważnie.
- A no tak, pisałeś mi o tym w liście. Co to za sprawa ?
- Elsa ja tak bardzo cię przepraszam - Usłyszała wzdychnięcie, a później ciche zgrzytanie. Odwróciła się i spostrzegła, że Jack zamroził całą ścianę. Znała go i wiedziała, że działo się tak zawsze gdy się denerwował i bał. Podeszła do niego bliżej, spoglądając mu w oczy, które teraz były jakby za wodną szybą. Zdziwiło ją to. Czyżby on powstrzymywał łzy ?
- Elso ja nie chciałem, nigdy nie chciałem, by tak się stało. Ty i ja. Inne serca biją w nas, a jednak los nam ręce splata.
-Jack o czym ty mówisz ?
- Nie mogę zapomnieć tych chwil spędzonych z tobą. Ale jednak muszę to zrobić, bo tak trzeba. Nie możemy być razem.
Uderzyło ją to. Ale jak to ? To jedno zdanie, a wystarczyło by jej świat legł w gruzach.
- Nie mogę z tobą być Elso, bo Mrok i ja jesteśmy złączeni. Za każdym razem, gdy cię całuję, przytulam czy choćby dotykam on to wyczuwa i wie gdzie jesteś. Pragnie cię złapać i przemienić za sprawą koszmarów. Muszę to zrobić dla twojego bezpieczeństwa.
- Co ? N-Nie Jack błagam. Nie rób tego.
- Elso, gdybym chciał cię zostawić zostawiłbym cię już dawno, ale jesteś jedyną osobą na której mi zależy. Cholernie zależy. Kocham cię całym swoim sercem, ale to koniec. A przynajmniej koniec dopóki nie pokonamy Mroka. Elso nie płacz błagam. Nie zniosę twoich łez.
Blondynka w istocie płakała. Łzy lały się potokiem. Nie chciała tego, nie chciała. Mrok, to przez niego jej życie legło w gruzach, zanim jeszcze zaczęło się rozwijać. Zabił ją tym jednym wyznaniem. Pragnęła by był to jakiś głupi żart. Czuła się jakby  grała w jakieś kiepskiej komedii, nie śmiesznej w dodatku.
- Jack ja ...
- Cii - Położył jej palec na ustach. - Kocham cię pamiętaj o tym, ale dla twojego bezpieczeństwa musimy się tymczasowo rozstać.
- Obiecaj mi, że to rozstanie nie jest na zawsze. Obiecaj, bo inaczej  nie mam po co żyć.
- Obiecuję, przysięgam.
Przytulił ją. Mocno do siebie przyciągnął.
- Jack pozwól mi lepszą być i widzieć nas choćby przez łzy. - Odruchowo mocniej  się zbliżył, a spod jego powiek wypłynęła słona kropla. On płacze ? Tak płacze, bo traci dobrych kilka miesięcy cudownego życia.
- Tylko ty Elso potrafiłaś stopić moje serce zimne jak lód i pozwoliłaś by zamieszkała z nim miłość.
- Tak bo tylko ty byłeś pierwszą osobą którą pokochałam i ostatnią którą mogłabym przestać kochać.
Pocałował ją. Tak mocno i zachłannie. Nie chciał dopuścić, by ta chwila się skończyła, ale widział, że długo tak nie może bo Mrok się zorientuje. Odsunął się od nie, ale wciąż ją przytulał.
- Elso, będziemy rozmawiać, ale nie możemy się dotykać. Każdy musi uwierzyć, że znów jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Dobrze.
Ostatni raz tego dnia zatopiła się w jego ustach i ucieszyła się bo odwzajemnił jej pocałunek. Odsunęła się i ruszyła w kierunku wyjścia. Będąc u drzwi odwróciła się i zobaczyła całą ścianę pokrytą szronem, Jacka z spuszczoną głową i krople łez spływające bo jego policzkach.
Bolało ją to, że nawet nie próbował jej zatrzymać, ale wiedziała, że robił to dla jej bezpieczeństwa, tak miało być. Mimo wszystko nie wszystko jest takie złe. Przecież będą się widywać i rozmawiać codziennie. Przypomniała jej się ich pierwsza noc. Ta cudowna i niezapomniana. Szkoda tylko, że nie będą mogli czuć dotyku swych dłoni, czego teraz desperacko im brakowało. Jack zasnął z nadzieją, że ich miłość przetrwa te trudne chwile, a i sama Elsa miała też takie myśli.

piątek, 16 stycznia 2015

BARDZO WAŻNE !!!

WAŻNE !!!!!! Dzisiaj niestety brak rozdziału i za to was przepraszam. Ale tak jak postanowiłam tak zrobiłam i właśnie dziś wstawiłam 1 rozdział nowego opowiadania. Zrobiłam tak ponieważ miałam pewny problem z jednym i z drugim opowiadaniem, które łączyły się ze sobą tworząc jakieś dziwne przemyślenia, Tak więc by uporządkować wszystko dziś jest rozdział 2 opowiadania, JEST RÓWNIEŻ O JELSIE ! więcej informacji o nim na blogu 2. Rozdział 8 pojawi się jutro. Bardzo zależy mi na tym byście to przeczytali i zajrzeli na drugi blog, bo sądzę, że 2 też będzie super. Rozdziały i na 1 i na 2 będą dodawane codziennie lub co dwa dni. Mam nadzieję, że znajdziecie czas na czytanie dwóch blogów i liczę na komentarze. =)
Pozdrawiam i ściskam mroźnie :*
Link do 2 bloga :
http://jackielsaloveisneverending.blogspot.com


LICZĘ NA WAS KOCHANI :* :*

czwartek, 15 stycznia 2015

Rozdział 7 - Gdy dzielą ich kilometry...

Rozdział 8 =) nie jestem za bardzo z niego zadowolona. brak weny. Smutny dzień mam po prostu, mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Komentarze jak najbardziej mile widziane :* Po za tym dziś moje urodzinki, więc trochę bardziej  zdezorientowana jestem =)


Poranne promienie słońca wdzierały się przez zasłonięte firankami okna. Niedziela, miła, cudowna niedziela. Elsa otworzyła delikatnie oczy i spostrzegła, że jest wtulona w nagi tors chłopaka. Momentalnie przypomniała jej się noc. Te wszystkie uściski, pocałunki i przyspieszone bicie serca. Kochali się. Uśmiechnęła się i włożyła Jackowi za ucho niesforny kosmyk białych włosów. Pod wpływem jej dotyku Jack niespokojnie się poruszył, a chwilę później patrzył na nią swoimi niebieskimi oczami.
- Yyyy wybacz, nie chciałam cię obudzić.
- Nie szkodzi śnieżynko. Jeśli o mnie chodzi to możesz mnie tak budzić codziennie. - Jack przysunął się do niej i pocałował ją.
Elsie znów zrobiło się gorąco, ale nie przerwała pocałunku, tylko odwzajemniła go. Spojrzała na zegarek.
- No nie. 7 rano ? Czemu jest tak jasno o tak wczesnej porze ?
- Kochanie, może dlatego, że teraz jest coraz więcej dnia ? - Jack wyglądał na rozbawionego.
- Jack !!
- No już dobrze dobrze.
- Ale wiesz, dziś jest niedziela. Możemy zostać tu jak długo chcemy.
- Wiesz jakoś nie bardzo mi się śpieszy do wyjścia.
- Mi też jakoś nieszczególnie. - Elsa znów się w niego wtuliła. - Tu mi jest dobrze. Bardzo dobrze powiem nawet.
- Elso, co do tego co wczoraj się wydarzyło to...
- Jack. Ja nie żałuję.
- Ale...
- Cokolwiek powiesz, to wiedz, że to była najpiękniejsza noc w moim życiu.
- Jeszcze nie najpiękniejsza. Bo wiesz, kiedyś będzie taka noc, w której zaprowadzę cię tam gdzieś daleko, uklęknę i ....
- iii ? - Elsa zaczęła się lekko rumienić.
- I wtedy .... zacznę lizać ci buty !! :D
- JACK !!!! - Elsa nie wiedziała, czy płacze czy się śmieje. - To nie było śmieszne.
- Kochanie no już. Spokojnie. Keep calm. - Jack cmoknął ją w czoło.
Elsa strzeliła na niego focha.
- Ej no nie obrażaj mi się tu. - Pocałował ją w policzek, później w szyję i ramię. - Elso ?
- Mmmmm ?
- Musimy wezwać strażników. - I odsunął się od niej. - Ubierz się, czeka nas pogawędka.
--------------------------
Anka już od rana szalała i biegała po korytarzach. Cieszyła się bo wiedziała, że Jack i Elsa znów są razem.
- Hej Kristoff czyż to nie cudowne ? - Jej energia nie słabła.
- Taaaa bardzo ciekawe. - Znudzony blondyn na serio miał gdzieś to co się dzieje między białowłosym, a Elsą. Reszta też nie wyglądała na pochłoniętych. Wyglądało na to, że tylko Anka interesowała się życiem i losem swojej siostry, ale widząc ich miny w stylu " Daj już spokój to logiczne, że są razem :" odpuściła z fochem na twarzy.

Rebecca właśnie szła korytarzem, gdy zaczepili ją Will i Eric Morgan.
- Becky ! Widziałaś gdzieś Elsę ?
- Nie a co ?
- Nic szukamy jej od kilku godzin i nie możemy znaleźć.
- Właściwie to Will jej szuka - Eric uśmiechnął się do Rebeccki, a ona przyznała, że jest całkiem przystojny.
- No nie ważne kto. Ważne jest to gdzie ona jest. Damien też jej nie widział.
- Cóż ja nie wiem. Może poszukajcie jej w dormitorium.
 - Oks. Chodź Eric.
- Pa Becks.
- Cóż do zobaczenia. - Eric bardzo jej się spodobał. Ale nie może mu tego powiedzieć. Ledwo się znają.

- No to co ? - Jack ciągnął zażenowany. - Teraz ją zabierzecie, a co ja powiem nauczycielom ? Z resztą nic się jej przecież nie stało.
- Na razie Jack. Na razie. - North wiedział, że Elsa nie jest teraz bezpieczna w Hogwarcie, teraz gdy wrócił Mrok, a do tego wszystkiego jego szpieg pewnie teraz chodzi sobie jak gdyby nigdy nic po korytarzach szkoły.
- Jack, może oni mają rację. - Jack spojrzał na nią lekko zaskoczony.
- Na serio chcesz mnie tu zostawić ?
- Przecież dobrze wiesz, że nie chcę.
- Dobra Elso spakuj kilka rzeczy i wieczorem po ciebie przyjedziemy. - North wyglądał na zdecydowanego.
- No dobrze, ale przed tym powiadomię o tym resztę.
- Dobrze, ale musisz się uwinąć z tym przed wieczorem.
- Postaram się.
Po chwili ona i Jack szli już w kierunku WS.
- Elsa no nareszcie szukam cię już od rana.
- Will ?
- Miałabyś czas po południu ?
- Nie sądzę - Wciął się Jack.
- Nie wtykaj nosa tam gdzie nie trzeba !
Jack się wkurzył. Podłoga pokryła się lodem. Podrywa jego dziewczynę i jeszcze śmie mu mówić, aby się nie wtrącał ? Elsa rozdzieliła chłopaków zanim doszło między nimi do poważnej rozmowy w cztery oczy, chociaż lepiej by  było powiedzieć w cztery pięści.
- Tak mam czas, ale nie za dużo.
- Świetnie, spotkajmy się na błoniach.
- No dobra.
Elsa pociągnęła za rękaw Jacka, który wciąż piorunował wzrokiem Willa, ale czując delikatnie palce blondynki na swojej szacie uległ i odszedł zabierając ze sobą lód.
Resztę dnia spędzili na pakowaniu Elsy.
- O matko jest już 16 ! Miałam się spotkać z Willem !
- Elso ! Musisz ?
- Obiecałam, ze przyjdę, to zajmie tylko kilka minut.
- No dobrze poczekam na ciebie.- Cokolwiek co powiedział Jack, nie zrobił tego. Wiedział jaki Will potrafi być, więc chciał w razie czego zapobiec jakieś katastrofie. Ruszył dyskretnie za nią, tak by nie skapnęła się, że ją obserwuje.
- Elso nareszcie !
- Tak, ale Will nie mam za dużo czasu.
- Wiem wiem, chciałem ci tylko coś powiedzieć coś ważnego.
- Co takiego ?
- Coś do ciebie czuję, bardzo mi na tobie zależy, zakochałem się w tobie.
- Wybacz mi ale ja...
- Powiedz, przecież wiem, że ty też coś czujesz ! - Will złapał ją za nadgarstki i niebezpiecznie się zbliżył.
Jack obserwując to zza filaru był tak wkurzony, że miejsce, gdzie stał pokryło się lodem, ale nie ruszył się tylko siłą woli obserwował. Nagle ktoś go nadszedł od tyłu. Był to Damien. Chłopak, któremu Elsa też nie była obojętna, ale mimo wszystko lubił go, bo w żaden sposób nie próbował mu jej odebrać. Damien wyjaśnił mu, że z Willem coś jest nie tak i teraz razem czatowali, obserwując przebieg wydarzeń.
- Will NIE ! Jesteś bardzo ważny dla mnie, jesteś moim przyjacielem, ale ja kocham Jacka i nikogo więcej. Cokolwiek zrobisz nie będziesz w stanie zmienić mojej decyzji i moich uczuć !!
Nagle Will zacisnął dłonie tak mocno, że Elsa aż syknęła z bólu, a w jej oczach pojawiło się przerażenie bo Will miał całe czarne oczy. Spod blond włosów wystawał wredny uśmieszek.
- Jeszcze tego pożałujesz, że mnie odtrąciłaś !!
Jack już nie wytrzymał, wybiegł w kierunku Elsy, a Damien próbował znokautować blondyna.
Dziewczyna osunęła się po ścianie, delikatnie łapiąc się za nadgarstki. Białowłosy pomógł jej wstać i ukrył ją za plecami.  Will i Damien wciąż walczyli, kiedy nagle ktoś wyrzucił jakimś zaklęciem różdżkę z dłoni szatyna. Okazało się , ze to Laura. Jednym sprawnym ruchem pomogła wstać Willowi, gdy tuż za nimi pojawił się Mrok i rzucając w trójkę koszmarami zniknął wraz z przebiegłą Laurą i  Morganem.
Jack odwrócił się do Elsy i poczuł jak rzuca mu się na szyję cicho płacząc. Przytulił ją mocniej, głaszcząc ją po plecach.
- Damien ! - Blondynka zawołała chłopaka, wciąż tkwiąc w żelaznym uścisku Jacka. - Dziękuję !
- Nie ma sprawy ! - Damien miał opanowany głos, ale w środku czuł wielką pustkę i stratę widząc Elsę i Jacka takich szczęśliwych, bo tak naprawdę on kochał ją, od bardzo dawna, ale nigdy jej się do tego nie przyznał. Zrozumiał, ze nie zasługuje na kogoś takiego jak ona i odszedł pozwalając by ona była szczęśliwa. Ale z drugiej strony cieszył go fakt, że Elsa będzie miała ochronę i chłopaka, który kocha ją nad życie i nie pozwoli skrzywdzić. Mógł być o to spokojny, że nie stanie jej się krzywda, że będzie bezpieczna.  Odszedł pozostawiając ich samych.

Wieczorem Elsa razem ze strażnikami poleciała na Biegun, a Jack wymyślił historyjkę, że wróciła do Arendelle w pilnej sprawie i wróci dopiero za miesiąc.
Minęły jak na razie 2 tygodnie odkąd dziewczyna musiała być z dala od Hogwartu i codziennie siedzieć na Biegunie nawet nie wychodząc na zewnątrz. Właśnie czesała swoje włosy w jej pokoju ( bo Elsa nie raz już była na biegunie ) kiedy wleciała Ząbek mówiąc, ze North znów zwołał naradę. Z niechęcią skierowała się w stronę holu i weszła do obszernego pokoju. Koło kominka zobaczyła znajomą postać.
- Jack !!! - Podbiegła do niego i, gdy on tylko się odwrócił wpadła mu w ramiona.
- Els !! Tęskniłem śnieżynko.
- Ja za tobą też Jack, bardzo bardzo.
Jack opowiedział o tym co dzieje się w Hogwarcie i o tym, że ryzykując życiem podsłuchał rozmowę jednego z wspólników szalonej ślizgońskiej dwójki.
- Oni pragną tylko jednego. Śmierć Elsy.
- Co ? Niby dlaczego akurat mnie ?
- Bo tak się na ciebie uparli, z resztą pochodzisz z rodziny królewskiej i w tym jest jakaś luka. Pochodzisz z niesamowicie silnej rodziny czarodziei. Twoi przodkowie byli najpotężniejszymi czarodziejami tamtych czasów. Po za tym masz dodatkowo moc lodu. Gdyby cię mieli w swoim zespole mogłabyś zniszczyć wszystko.
- Nie dostaną jej ! Po moim trupie. - warknął Jack.
- Uważaj Jack na słowa, bo jeszcze wezmą je sobie do serca. - North odciął się.
-Elsa zostanie u nas jeszcze kilka tygodni, kiedy będzie już bezpiecznie wróci.
- Dobra w takim razie ja muszę już wracać i obgadać wszystko z dyrkiem. - Jack naprawdę nie chciał znów opuszczać Elsy, wariował, gdy nie było jej obok.
- Jack obiecaj mi, że szybko się odezwiesz.
- Obiecuję, kocham cię śnieżynko.
- Ja ciebie też Jack. - Chłopak pocałował ją lekko w usta, bo wiedział, że przy strażnikach nie mógł pozwolić sobie na nic więcej, choć miał wielką ochotę wpić się w jej wargi i nie puścić jej już nigdy więcej.
Pożegnał się z strażnikami i wyleciał przez okno.
Elsa miała tylko nadzieję, że znów szybko się zobaczą.  Teraz, gdy dzielą ich kilometry jej miłość tylko coraz bardziej rosła.

środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 6 - Spisek i niebezpieczeństwo

Hej :* dziś 6 rozdzialik. Wczoraj miałam lekkie opóźnienie i nie byłam wstanie go wstawić. Przepraszam jeszcze raz za to. A teraz zapraszam do czytania :* ( komentarze mile widziane ) =) Dzisiaj rozdział  taki pełen nowych ciekawych rzeczy. A propos jutro mam urodziny =*** Może zrobilibyście mi prezent i wstawili parę komentarzy ? Będę bardziej zmotywowana =)


* Elsa *

Czuła, że to jest ten czas, że on właśnie nadszedł. Zamknęła powieki i ostatkami sił usłyszała głos swoich przyjaciół, Anny i Jacka, którzy walili w drzwi. Odpłynęła. Poczuła się nagle tak lekko. Zobaczyła tak jasne światło, że aż biło po oczach, a później jakąś postać, ale w tym świetle nie dostrzegła twarzy. Mimo wszystko nie bała się jej. Wręcz przeciwnie. Czuła teraz jakieś powiązanie z tą postacią.  Usłyszała głos, kobiecy głos, a w chwilę potem zobaczyła młodą, piękną dziewczynę. Jej uroda trochę ją zdziwiła, bo była niesamowicie podobna do jej mamy. Wyglądała na jakieś 26 lat.
- Nie bój się. - Kobieta przemówiła.
- Nie boję się - zaprzeczyła blondynka. - Ale kim ty jesteś i gdzie ja jestem ?
- Jesteś zawieszona między światami. - Kobieta miała spokojny, melodyjny głos.
- J... Jak to między światami ? - Elsa zdziwiona spytała, bo miała mętlik w głowie.
- Normalnie. Jesteś zawieszona między niebem, a ziemią.
- N...Nie rozumiem, przecież ja umarłam.
- Nie do końca. Byłam gotowa oddać życie by chłopak, którego tak bardzo kochasz mógł przeżyć. Z tego powodu masz możliwość wyboru.
- Wyboru ?
- Tak. Możesz wybrać czy chcesz iść do nieba, czy wrócić na ziemię.
Kobieta machnęła ręką, a oczom Elsy ukazał się jej własne dormitorium. Zobaczyła płaczącą Annę i resztę swoich przyjaciół oraz białowłosego chłopaka klęczącego nad czyimś ciałem. Zrozumiała, że to była ona. Podeszła do niego i kucnęła. Twarz miał całą czerwoną, oczy skierowane były na martwe ciało blondynki, a z nich bez przerwy lał się nieskończony potok łez.
- Masz możliwość. - Kobieta spojrzała na dziewczynę. - Możesz wrócić do życia, lub pójść ze mną.
- Ja ... nie mogę wrócić.
- Dlaczego ?
- On będzie bardziej szczęśliwy z kimś innym. Nie zasługuje na kogoś takiego jak on. - Elsa mówiąc to pokazywała na Jacka. - Kocham go i chcę by był szczęśliwy.
- Nie będzie szczęśliwy bez ciebie. Wsłuchaj się w głos jego serca.
Elsa wyciszyła się i po chwili usłyszała :  " Elso nie odchodź. Błagam zostań. Bez ciebie jestem nikim, bez ciebie moje życie nie ma sensu, jeśli teraz odejdziesz to ja razem z tobą. Kocham cię śnieżynko. Zostań jeśli kochasz. "
Ucichło. Dziewczyna zrozumiała. Ten głos, to był głos wydobywający się z klatki piersiowej chłopaka. Jego serce pragnęło by przy nim pozostała. By wróciła. Po jej policzku stoczyła się łza.
- Widzisz Elso to jeszcze nie pora, to nie twój czas. Zawróć. Masz  tyle jeszcze do przeżycia. Masz jeszcze tyle setek lat do przeżycia u boku chłopaka, który kocha cię do śmierci.
- Może masz rację, ale kim ty jesteś ?
- Znasz mnie doskonale.
Przypomniało jej się. Widziała ją na obrazie w zamku w Arendelle. Urodzona w 1950, Isabelle von Gilbert.
- Dlaczego czuję z tobą jakieś powiązanie ?
- To jeszcze nie twój czas kochanie. Zawsze będę z tobą, moja droga.
- B...Babcia ?
Kobieta delikatnie się uśmiechnęła i przytuliła Elsę do siebie.
- Dużo czasu ci to zajęło.
- Ale jakim cudem ? Przecież jesteś taka młoda.
- Umarłam w młodym wieku, przy porodzie twojej matki. Dlatego to jeszcze nie twoja pora. Zawróć, zanim stracisz możliwość, zanim stracisz miłość.
- Ja... - Nie dokończyła. Zobaczyła jak kobieta się oddala, a ona spada w przepaść.
----------------------------
Otworzyła oczy. Jack myślał, ze ze szczęścia najpewniej oszaleje, ale zaraz niestety przyszły pielęgniarki i wyrzuciły go ze skrzydła, nie pozwalając z powrotem wejść do środka. Pobiegł ile sił w nogach, by wszystkim opowiedzieć o tym, ze Elsa się przebudziła i że żyje. Anka nie mogła w to uwierzyć. Oczywiście Jack opowiedział o tym, że zabraniają tam komukolwiek wchodzić, ale Anka wyglądała tak, jakby była gotowa wyważyć drzwi jednym kopniakiem i bez żadnych konsekwencji zobaczyć się z siostrą.
- Nie obchodzi mnie to, że nie pozwalają ! To moja siostra! - Anka darła się ile mogła. Słychać ją było chyba nawet w Hogsmeade.
- Uspokój się ! - Jack zdenerwowany fuknął na Ankę.
- Nie nie uspokoję się ! - Warknęła.
- Nie tylko do ciebie ona jest ważna ! Ona jest całym moim życiem ! - Po tym wyznaniu Jack wyszedł trzaskając przy tym drzwiami.
Po długich 2 tygodniach, w drzwiach WS stanęła Elsa. Cała zdrowa i tak bardzo tęskniąca ta wszystkimi.
Na śniadaniu było paru uczniów Hufflepuffu, Ravenclowu i Slytherinu. Gryffindor siedział w całej okazałości, oprócz Meridy i Anny. Nie było również reszty jej przyjaciół.
Wszyscy skierowali wzrok na Elsę. Jack jadł właśnie śniadanie, przyglądając się swojemu marnemu odbiciu w lśniącym talerzu, gdy usłyszał wielki szum i mnóstwo szeptów.
Zaciekawiony podniósł wzrok i w jego oczach zapłonęły ogniki. Wstał i wybiegł na przeciw blondynki, by upewnić się, że z powodu tęsknoty nie ma halucynacji.
Dziewczyna widząc, białowłosego uśmiechnęła się delikatnie,  a jej policzki zapłonęły czerwienią, tak jak zawsze, gdy w pobliżu był Jack. Chłopak już wiedział, że Elsa naprawdę stoi w drzwiach i się uśmiecha i to, że to nie jest wymysł jego umysłu. Nie mógł już dłużej się tylko w nią wpatrywać. W jednej sekundzie do niej podbiegł, przyciągnął ją do siebie i wtulił swoją twarz w jej delikatne, puszyste włosy. Nie przejmował się tym, że patrzy na to pół Hogwartu i nauczyciele. Liczyło się dla niego tylko to, że ma ją przy sobie, tuli ją do siebie i znów słyszy tak głośnie i tak piękne bicie jej serca. Elsa się nie wyrywała, nie miała zamiaru. Wręcz przeciwnie. Wtuliła się w niego mocniej, czując ciepło jego ciała. Ale spróbowała się lekko oderwać. Podniosła na niego wzrok i zatopiła się w jego niebieskich tęczówkach. pełnych tak wielkiej miłości do niej.
- Elso ... - szepnął Jack wciąż nie wypuszczając jej z objęć.
Elsa położyła mu palec na ustach i przysunęła się do niego bliżej, o ile w ogóle jest to możliwe i wtopiła się jednym ruchem w jego wargi wplatając swoje palce w jego włosy. Nie obchodziło jej to, że Jack wygląda jak 7 nieszczęść. Dla niej wciąż był najprzystojniejszym chłopakiem na świcie, którego kochała całym sercem.
Pozwolił jej na to, a po chwili sam zaczął oddawać jej pocałunki z całą mocą coraz namiętniej ją całując. Stali tak na wejściu, a nauczyciele nie mieli pojęcia co zrobić i co powiedzieć.
Delikatnie się od siebie odkleili, wciąż stykając się nosami.
- Myślałem, że już cię straciłem.
- Nie Jack ... wróciłam, wróciłam dla ciebie, dla nas.
- Błagam cię, niech tak zostanie już na wieki. Nie zostawiaj mnie znów.
- Nie zostawię, przysięgam. Kocham cię Jack.
- Ja ciebie też śnieżynko. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Przypomnieli sobie, gdzie są i co robią. Odskoczyli i wtem wyrosły przed nimi Anka, Merida i Roszpunka.
Rzuciły się Elsie na szyję tak mocno, że wydawało się, że Elsa za chwilę znów wyląduje w skrzydle szpitalnym. Ale teraz dziewczyna zrozumiała, że powrót na ziemię był najlepszą decyzją jaką kiedykolwiek mogła podjąć.
---------------------------
Powoli zbliżały się urodziny Jacka. Z tej okazji postanowiono, że w pokoju wspólnym ślizgonów odbędzie się specjalna impreza. Oczywiście co jak co, ale Jack imprezy nie mógł odmówić. Zaproszono kilku wybranych znajomych spośród domów, ale problem był w tym, że w tej dyskotece mogli brać udział wszyscy wychowankowie domu Salazara, oczywiście w odpowiednim przedziale wiekowym, a to oznaczało, że Rebecca i Laura też tam będą. Elsa nie bardzo chciała widywać się z nimi.
- Hej moja ty mała śnieżynko.
- Cześć Jack - Elsa jakoś nie była w nastroju.
- Co się stało ?
- Po prostu obiecaj mi coś.
- Co tylko sobie zażyczysz.
- Chcę byś obiecał mi, że mnie nigdy więcej nie zranisz dobrze ?
- Przysięgam. Jeśli jeszcze raz to zrobię, wtedy się chyba zabiję.
- o nie nie zrobisz tego !
- Dlaczego by nie ?
- Dlatego ... - Elsa połączyła ich usta w namiętnym tańcu.
- Mmmm.... Masz rację jeśli tak się sprawy mają to nie, nie zabije się.
- No i tak lepiej bałwanku.
- Osz ty ! Chodź tu ! - Złapał ją i zaczął łaskotać, a Elsa śmiała się i nie zamierzała przestać.
- Kocham się Els.
- Ja ciebie też.
- Wiesz jest już późno. Powinniśmy się przygotować na imprezę.
- Tak w takim razie do zobaczenia.- Dostał cmoka w policzek i Elsa zniknęła w swoim pokoju.
Jack postanowi ubrać po prostu jeansy i białą koszulkę.
Elsa natomiast przymierzała milion sukienek. Nie miała pojęcia dlaczego, ale szczególnie dziś chciała się spodobać Jackowi. Ubrała Biało niebieską sukienkę, białe wiązane buty na koturnie, włosy wyprostowała, do tego założyła łańcuszek od Jacka, kolczyki i bransoletkę. Usta podkreśliła bladym błyszczykiem i była gotowa.
Jack był pod jej wrażeniem, zatopił się w jej ustach, które teraz przybrały smak truskawek.
Impreza się rozkręciła, no i oczywiście nie zabrakło alkoholu, ale na razie nikt nie był pijany.
- Jack !
- Rebecca ? Czego chcesz ? - Jack nie ukrywał niechęci do niej. - Znów mi coś wlejesz ?
- Nie, chciałam przeprosić. Wiem, że źle zrobiłam, ale po prostu mi się podobasz.
- Hmmm... Rebeccko jesteś ładna, ale doskonale wiesz o tym, że ja kocham tylko i wyłącznie Elsę i tak już zostanie, nie zmienisz tego.
- Tak wiem, ale nie mówiłam, że cię kocham, tylko, że mi się podobasz.
- No to co ? Przyjaciele ?
- T...Tak jasne.
- To świetnie. A właściwie co cię nakłoniło do zmiany towarzystwa ?
- No po prostu mam wyrzuty sumienia. Nie chciałam, by przeze mnie coś takiego się stało. Ale Jack muszę cię ostrzec ... w Hogwarcie jest planowany jakiś spisek.
- Spisek ? Na kogo ?
- Elsa ...
- Nie pozwolę nikomu jej tknąć !!
- Tak wiem, nie wiem tylko kto i co planuje, ale wiem, że Elsa jest w niebezpieczeństwie.
- Dzięki za informacje.
- A Jack !
- Tak ?
- Wszystkiego najlepszego.
- Dziękuję - Jack uśmiechnął się i skierował się w stronę Elsy.
- Co chciała ?!
- Spokojnie. Chciała przeprosić.
- Taaa jasne. Nie widzisz, że na ciebie leci ?
- Elso na ciebie tez leci wielu, ale czy robię ci z tego wyrzuty ? Nie. Bo ci ufam. Więc nie przejmuj się tym tak bardzo, bo wiesz, że to ty jesteś tą pierwszą i ostatnią. Tą jedyną.
- Może masz rację. Ale kocham cię Jack i nie chcę cię stracić.
- Nie stracisz. Obiecuję.
- Jack ? Mam dla ciebie prezent.
- Elso później mi go dasz. Teraz muszę z tobą poważnie pogadać.
- Coś się stało ?
- Tak, coś w tym stylu. Wezwijmy strażników.
- Dobra, chodźmy do mnie. - Elsa pociągnęła go za ramię i znikli na schodach prowadzących do dormitoriów. Chwilę później Elsa zobaczyła strażników, a gdy już dali jej swój wykład na temat tego, jaki to ona głupi sposób wymyśliła, przytulili ją i wysłuchali Jacka.
- Sądzisz, że to Mrok ?
- Nie wiadomo, może to ktoś kto z nim współpracuje. W każdym razie ten szpieg jest w Hogwarcie, ale na razie nie wiemy jeszcze kto.
- Cóż na razie wiemy tylko, że Elsa jest w niebezpieczeństwie. Może któreś z was poszłoby odwiedzić Arendelle ? Upewnić się czy wszystko ok.
- Ja to zrobię! - Ząbek zgłosiła się.
- Wspaniale ! W takim razie trzymajcie się, ale gdyby były jakieś ataki lub podejrzliwe zachowania, to zabierzemy Elsę do siebie. - North mówił całkiem poważnie.
- Ejj ! A ja ? - Jack nie chciał zostać w tyle. - Co ze mną ?
- Ty ? Ty tu zostaniesz i będziesz trzymał wszystko pod kontrolą, a po za tym nauka Jack ! Nie zamierzam zabierać tak pilnego ucznia. - Strażnicy wybuchli śmiechem, aż Elsa zaczęła się obawiać o ich psychikę.
- Baaardzo śmieszne - Fuknął Jack - Jak ja mam wytrzymać bez mojej śnieżynki ?
- Jakoś sobie poradzisz. Ale póki co jej nie zabieramy więc nie kłóć się już bałwanku.
Jack wystawił im język, ale potem się uśmiechnął. Kiedy strażnicy odjechali w saniach, było już grubo po 23. Jack jakoś nie bardzo chciał wracać na imprezę, ale w porę się skapnął, że już się chyba skończyła, bo nie było słychać muzyki. Wcześniej tego nie zauważył.
--------------------------------
Następnego dnia, każdy był wymęczony, ale była sobota więc prawie nikt z 6 klas nie przyszedł na śniadanie. Elsa przeciągnęła się w łóżku. Przypomniała sobie wczorajszy wieczór. Gdy strażnicy odeszli, zastali sami w pokoju. Dwa słowa " kocham cię " i już namiętnie się całowali, ale do niczego nie doszło pomiędzy nimi, bo Jack obwieścił, że jest zmęczony, zaraz po tym jak dostał prezent od Elsy, a właściwie był to zegarek w diamencikami. Tak naprawdę to Jack bał się tego co mogłoby się stać, ale nie chciał tego pokazać przy Elsie. Bał się. Ale czego  ? Sam nie wiedział. Wiedział, że coś nie pozwalało mu bardziej zbliżyć się do Elsy.
Najpierw Jack poszedł potrenować, potem wrócił do zamku i odrobił pracę z OPCM, a następnie poszedł na błonia chwilę pospacerować i przemyśleć pewne rzeczy. Zajęło mu to cały dzień i w porę spostrzegł, że już jest dosyć późno. 18 no tak kolacja.
- Jack Jack !! No nareszcie ! Cały dzień cię szukam.
- Elso kochanie. Aż cały dzień ? Naprawdę ci na mnie aż tak zależy ?
- Głupek ! Oczywiście, że zależy !!
- Nie krzycz na mnie proszę - Jack zrobił oczy typu Puszka z Shreka :P
- Nie krzyczę i schowaj te paczadła kotku bo ci wypadną, a ze ślepym nie jest fajnie chodzić.
- No dobra ! - Jack momentalnie spoważniał. - Co panno Elso sprowadza cię w te strony ? Jakaś nowa przygoda ? A może przeznaczenie ?
- Jack !! - Elsa wybuchła śmiechem, bo chłopak wyglądał wręcz komicznie - Już przestań.
- Dobra dobra.
Szli tak trzymając się za ręce, aż Jack zaczął rozmowę.
- Elso, dlaczego akurat ja ?
-Ale co ty ?
- Dlaczego wybrałaś akurat mnie ? Nie zasługuję na ciebie.
- Zasługujesz Jack. - Elsa stanęła przed nim. - Zasługujesz jak nikt inny.
- Nie Elso. Nie zasługuję. Niszczę wszystko czego się tknę. Nie raz cię już zraniłem. Jestem śmieciem i gnojkiem i ...
Elsa wiedziała, że Jack nie przestanie, a nie chciała słuchać tych głupot. Wiedziała co zrobić by Jack się zamknął. Znów wypróbowała sposób, który zawsze się sprawdzał.
Przysunęła się do niego i pocałowała. Jack był lekko zdziwiony, ale oddał pocałunek ujmując jej twarz w swoje dłonie. Nagle niebo pociemniało i dało się słyszeć czyiś bezlitosny śmiech.
Mrok, na błoniach pojawił się Mrok. Ubrany w czarne szaty, miał swój jadowity uśmiech. Nagle zamachnął się na Elsę i wystrzelił ku niej snop koszmarów. Jack w porę zdążył ją odepchnąć, ale sam na tym ucierpiał.
A potem Mrok znikł tak szybko jak się pojawił.
- Jack ! Jack ! O Boże nic ci nie jest ?
- N-Nie jest ok.
- Chodź do skrzydła szpitalnego.
- Elso nie, nie trzeba, - Spojrzała na niego jakby jej oznajmił, że nagle jest gejem.
- Co ty opowiadasz ?! To trzeba opatrzyć.
- Elso uspokój się i spójrz na ramię a zobaczysz, że wszystko jest ok.
Elsa posłusznie podwinęła rękaw mundurka i bluzy i rzeczywiście śladu po ranie nie było.
- Ale jak to możliwe ?
- Strażnicy mają inaczej, u nas rany szybko się goją, a to było tylko draśniecie.
- No dobrze.
Jack podniósł się i ruszyli ku zamkowi. Umówili się, że jeszcze przed pójściem spać, zaproszą Punzie, Czkawkę, Meridę i resztę na wspólny wieczór.
Cała grupka zebrała się w pokoju Elsy.
- No to co robimy ? - Zagaiła Anka - O wiem, zagramy w butelkę, co wy na to ?
- Super !! - Punzie szczerze się ucieszyła. Lubiła tę grę, oczywiście w normalnym stopniu.
- No ok.
- Jack zaczynaj !
- OK. - Jack zakręcił i wypadło na Meridę.
- Prawda czy wyzw...
- Wyzwanie !! - Merida była tak szybka, że Jack spojrzał na nią jak na wariatkę.
- No ok w takim razie ...  O wiem ! Pocałuj chłopaka z tego pokoju, który najbardziej ci się podoba.
Merida bez wahania wstała, podeszła do Czkawki i po chwili się całowali.
Następnie wypadło na Ankę.
- Prawda ! - Anka odkąd zagrali w butelkę ostatnio wolała prawdę, bo wcześniej musiała zatańczyć z samej bieliźnie i od tej pory ma dość wyzwań.
- Co sądzisz o Krisoffie ?
- Jest słodki. miły. kochany. przystojny ....
- Dobra dobra skończ !
I tak bawili się jeszcze 2 godziny, a później wszyscy się rozeszli, wszyscy prócz Jacka i Elsy.
- Kochanie co ci jest ?
- Nic po prostu, dzisiaj ten incydent z Mrokiem i w ogóle.
- Wiem, ale nie martw się przy mnie jesteś bezpieczna. Kocham cię i cokolwiek by się stało, ja zawsze by tobie będę.
Znów złączyli swoje usta. Ich pocałunki stawały się coraz gorętsze, coraz bardziej namiętniejsze.
Jack zaczął oddawać pocałunki z całą swą siłą. Wsunął delikatnie język i pogłębił pieszczotę.
Elsa zaczęła przeczesywać włosy Jacka. Dłonie białowłosego powędrowały pod materiał jej bluzki i delikatnie ją z niej ściągnął. Tak samo było z resztą ubrań. Jack położył Elsę na łóżku wciąż nie przerywając jej całować. Przeniósł swe usta na jej szyję, a z gardła blondynki można było usłyszeć ciche pomruki. Ich dłonie były wszędzie, tak jakby chcieli zapamiętać każdy skrawek swoich ciał. Jack spojrzał dziewczynie w oczy.
- Elso... ty ty jesteś pewna, że tego chcesz ? Nie chcę żebyśmy zrobili coś czego później możemy żałować.
- Kocham cię i ufam ci Jack. Podniosła się i znów go pocałowała. Jack już był pewny, że ona wie czego chce. Nie śpieszyli się, nie mieli po co. Ważne było to, że są razem w tej cudownej chwili.