środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 6 - Spisek i niebezpieczeństwo

Hej :* dziś 6 rozdzialik. Wczoraj miałam lekkie opóźnienie i nie byłam wstanie go wstawić. Przepraszam jeszcze raz za to. A teraz zapraszam do czytania :* ( komentarze mile widziane ) =) Dzisiaj rozdział  taki pełen nowych ciekawych rzeczy. A propos jutro mam urodziny =*** Może zrobilibyście mi prezent i wstawili parę komentarzy ? Będę bardziej zmotywowana =)


* Elsa *

Czuła, że to jest ten czas, że on właśnie nadszedł. Zamknęła powieki i ostatkami sił usłyszała głos swoich przyjaciół, Anny i Jacka, którzy walili w drzwi. Odpłynęła. Poczuła się nagle tak lekko. Zobaczyła tak jasne światło, że aż biło po oczach, a później jakąś postać, ale w tym świetle nie dostrzegła twarzy. Mimo wszystko nie bała się jej. Wręcz przeciwnie. Czuła teraz jakieś powiązanie z tą postacią.  Usłyszała głos, kobiecy głos, a w chwilę potem zobaczyła młodą, piękną dziewczynę. Jej uroda trochę ją zdziwiła, bo była niesamowicie podobna do jej mamy. Wyglądała na jakieś 26 lat.
- Nie bój się. - Kobieta przemówiła.
- Nie boję się - zaprzeczyła blondynka. - Ale kim ty jesteś i gdzie ja jestem ?
- Jesteś zawieszona między światami. - Kobieta miała spokojny, melodyjny głos.
- J... Jak to między światami ? - Elsa zdziwiona spytała, bo miała mętlik w głowie.
- Normalnie. Jesteś zawieszona między niebem, a ziemią.
- N...Nie rozumiem, przecież ja umarłam.
- Nie do końca. Byłam gotowa oddać życie by chłopak, którego tak bardzo kochasz mógł przeżyć. Z tego powodu masz możliwość wyboru.
- Wyboru ?
- Tak. Możesz wybrać czy chcesz iść do nieba, czy wrócić na ziemię.
Kobieta machnęła ręką, a oczom Elsy ukazał się jej własne dormitorium. Zobaczyła płaczącą Annę i resztę swoich przyjaciół oraz białowłosego chłopaka klęczącego nad czyimś ciałem. Zrozumiała, że to była ona. Podeszła do niego i kucnęła. Twarz miał całą czerwoną, oczy skierowane były na martwe ciało blondynki, a z nich bez przerwy lał się nieskończony potok łez.
- Masz możliwość. - Kobieta spojrzała na dziewczynę. - Możesz wrócić do życia, lub pójść ze mną.
- Ja ... nie mogę wrócić.
- Dlaczego ?
- On będzie bardziej szczęśliwy z kimś innym. Nie zasługuje na kogoś takiego jak on. - Elsa mówiąc to pokazywała na Jacka. - Kocham go i chcę by był szczęśliwy.
- Nie będzie szczęśliwy bez ciebie. Wsłuchaj się w głos jego serca.
Elsa wyciszyła się i po chwili usłyszała :  " Elso nie odchodź. Błagam zostań. Bez ciebie jestem nikim, bez ciebie moje życie nie ma sensu, jeśli teraz odejdziesz to ja razem z tobą. Kocham cię śnieżynko. Zostań jeśli kochasz. "
Ucichło. Dziewczyna zrozumiała. Ten głos, to był głos wydobywający się z klatki piersiowej chłopaka. Jego serce pragnęło by przy nim pozostała. By wróciła. Po jej policzku stoczyła się łza.
- Widzisz Elso to jeszcze nie pora, to nie twój czas. Zawróć. Masz  tyle jeszcze do przeżycia. Masz jeszcze tyle setek lat do przeżycia u boku chłopaka, który kocha cię do śmierci.
- Może masz rację, ale kim ty jesteś ?
- Znasz mnie doskonale.
Przypomniało jej się. Widziała ją na obrazie w zamku w Arendelle. Urodzona w 1950, Isabelle von Gilbert.
- Dlaczego czuję z tobą jakieś powiązanie ?
- To jeszcze nie twój czas kochanie. Zawsze będę z tobą, moja droga.
- B...Babcia ?
Kobieta delikatnie się uśmiechnęła i przytuliła Elsę do siebie.
- Dużo czasu ci to zajęło.
- Ale jakim cudem ? Przecież jesteś taka młoda.
- Umarłam w młodym wieku, przy porodzie twojej matki. Dlatego to jeszcze nie twoja pora. Zawróć, zanim stracisz możliwość, zanim stracisz miłość.
- Ja... - Nie dokończyła. Zobaczyła jak kobieta się oddala, a ona spada w przepaść.
----------------------------
Otworzyła oczy. Jack myślał, ze ze szczęścia najpewniej oszaleje, ale zaraz niestety przyszły pielęgniarki i wyrzuciły go ze skrzydła, nie pozwalając z powrotem wejść do środka. Pobiegł ile sił w nogach, by wszystkim opowiedzieć o tym, ze Elsa się przebudziła i że żyje. Anka nie mogła w to uwierzyć. Oczywiście Jack opowiedział o tym, że zabraniają tam komukolwiek wchodzić, ale Anka wyglądała tak, jakby była gotowa wyważyć drzwi jednym kopniakiem i bez żadnych konsekwencji zobaczyć się z siostrą.
- Nie obchodzi mnie to, że nie pozwalają ! To moja siostra! - Anka darła się ile mogła. Słychać ją było chyba nawet w Hogsmeade.
- Uspokój się ! - Jack zdenerwowany fuknął na Ankę.
- Nie nie uspokoję się ! - Warknęła.
- Nie tylko do ciebie ona jest ważna ! Ona jest całym moim życiem ! - Po tym wyznaniu Jack wyszedł trzaskając przy tym drzwiami.
Po długich 2 tygodniach, w drzwiach WS stanęła Elsa. Cała zdrowa i tak bardzo tęskniąca ta wszystkimi.
Na śniadaniu było paru uczniów Hufflepuffu, Ravenclowu i Slytherinu. Gryffindor siedział w całej okazałości, oprócz Meridy i Anny. Nie było również reszty jej przyjaciół.
Wszyscy skierowali wzrok na Elsę. Jack jadł właśnie śniadanie, przyglądając się swojemu marnemu odbiciu w lśniącym talerzu, gdy usłyszał wielki szum i mnóstwo szeptów.
Zaciekawiony podniósł wzrok i w jego oczach zapłonęły ogniki. Wstał i wybiegł na przeciw blondynki, by upewnić się, że z powodu tęsknoty nie ma halucynacji.
Dziewczyna widząc, białowłosego uśmiechnęła się delikatnie,  a jej policzki zapłonęły czerwienią, tak jak zawsze, gdy w pobliżu był Jack. Chłopak już wiedział, że Elsa naprawdę stoi w drzwiach i się uśmiecha i to, że to nie jest wymysł jego umysłu. Nie mógł już dłużej się tylko w nią wpatrywać. W jednej sekundzie do niej podbiegł, przyciągnął ją do siebie i wtulił swoją twarz w jej delikatne, puszyste włosy. Nie przejmował się tym, że patrzy na to pół Hogwartu i nauczyciele. Liczyło się dla niego tylko to, że ma ją przy sobie, tuli ją do siebie i znów słyszy tak głośnie i tak piękne bicie jej serca. Elsa się nie wyrywała, nie miała zamiaru. Wręcz przeciwnie. Wtuliła się w niego mocniej, czując ciepło jego ciała. Ale spróbowała się lekko oderwać. Podniosła na niego wzrok i zatopiła się w jego niebieskich tęczówkach. pełnych tak wielkiej miłości do niej.
- Elso ... - szepnął Jack wciąż nie wypuszczając jej z objęć.
Elsa położyła mu palec na ustach i przysunęła się do niego bliżej, o ile w ogóle jest to możliwe i wtopiła się jednym ruchem w jego wargi wplatając swoje palce w jego włosy. Nie obchodziło jej to, że Jack wygląda jak 7 nieszczęść. Dla niej wciąż był najprzystojniejszym chłopakiem na świcie, którego kochała całym sercem.
Pozwolił jej na to, a po chwili sam zaczął oddawać jej pocałunki z całą mocą coraz namiętniej ją całując. Stali tak na wejściu, a nauczyciele nie mieli pojęcia co zrobić i co powiedzieć.
Delikatnie się od siebie odkleili, wciąż stykając się nosami.
- Myślałem, że już cię straciłem.
- Nie Jack ... wróciłam, wróciłam dla ciebie, dla nas.
- Błagam cię, niech tak zostanie już na wieki. Nie zostawiaj mnie znów.
- Nie zostawię, przysięgam. Kocham cię Jack.
- Ja ciebie też śnieżynko. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Przypomnieli sobie, gdzie są i co robią. Odskoczyli i wtem wyrosły przed nimi Anka, Merida i Roszpunka.
Rzuciły się Elsie na szyję tak mocno, że wydawało się, że Elsa za chwilę znów wyląduje w skrzydle szpitalnym. Ale teraz dziewczyna zrozumiała, że powrót na ziemię był najlepszą decyzją jaką kiedykolwiek mogła podjąć.
---------------------------
Powoli zbliżały się urodziny Jacka. Z tej okazji postanowiono, że w pokoju wspólnym ślizgonów odbędzie się specjalna impreza. Oczywiście co jak co, ale Jack imprezy nie mógł odmówić. Zaproszono kilku wybranych znajomych spośród domów, ale problem był w tym, że w tej dyskotece mogli brać udział wszyscy wychowankowie domu Salazara, oczywiście w odpowiednim przedziale wiekowym, a to oznaczało, że Rebecca i Laura też tam będą. Elsa nie bardzo chciała widywać się z nimi.
- Hej moja ty mała śnieżynko.
- Cześć Jack - Elsa jakoś nie była w nastroju.
- Co się stało ?
- Po prostu obiecaj mi coś.
- Co tylko sobie zażyczysz.
- Chcę byś obiecał mi, że mnie nigdy więcej nie zranisz dobrze ?
- Przysięgam. Jeśli jeszcze raz to zrobię, wtedy się chyba zabiję.
- o nie nie zrobisz tego !
- Dlaczego by nie ?
- Dlatego ... - Elsa połączyła ich usta w namiętnym tańcu.
- Mmmm.... Masz rację jeśli tak się sprawy mają to nie, nie zabije się.
- No i tak lepiej bałwanku.
- Osz ty ! Chodź tu ! - Złapał ją i zaczął łaskotać, a Elsa śmiała się i nie zamierzała przestać.
- Kocham się Els.
- Ja ciebie też.
- Wiesz jest już późno. Powinniśmy się przygotować na imprezę.
- Tak w takim razie do zobaczenia.- Dostał cmoka w policzek i Elsa zniknęła w swoim pokoju.
Jack postanowi ubrać po prostu jeansy i białą koszulkę.
Elsa natomiast przymierzała milion sukienek. Nie miała pojęcia dlaczego, ale szczególnie dziś chciała się spodobać Jackowi. Ubrała Biało niebieską sukienkę, białe wiązane buty na koturnie, włosy wyprostowała, do tego założyła łańcuszek od Jacka, kolczyki i bransoletkę. Usta podkreśliła bladym błyszczykiem i była gotowa.
Jack był pod jej wrażeniem, zatopił się w jej ustach, które teraz przybrały smak truskawek.
Impreza się rozkręciła, no i oczywiście nie zabrakło alkoholu, ale na razie nikt nie był pijany.
- Jack !
- Rebecca ? Czego chcesz ? - Jack nie ukrywał niechęci do niej. - Znów mi coś wlejesz ?
- Nie, chciałam przeprosić. Wiem, że źle zrobiłam, ale po prostu mi się podobasz.
- Hmmm... Rebeccko jesteś ładna, ale doskonale wiesz o tym, że ja kocham tylko i wyłącznie Elsę i tak już zostanie, nie zmienisz tego.
- Tak wiem, ale nie mówiłam, że cię kocham, tylko, że mi się podobasz.
- No to co ? Przyjaciele ?
- T...Tak jasne.
- To świetnie. A właściwie co cię nakłoniło do zmiany towarzystwa ?
- No po prostu mam wyrzuty sumienia. Nie chciałam, by przeze mnie coś takiego się stało. Ale Jack muszę cię ostrzec ... w Hogwarcie jest planowany jakiś spisek.
- Spisek ? Na kogo ?
- Elsa ...
- Nie pozwolę nikomu jej tknąć !!
- Tak wiem, nie wiem tylko kto i co planuje, ale wiem, że Elsa jest w niebezpieczeństwie.
- Dzięki za informacje.
- A Jack !
- Tak ?
- Wszystkiego najlepszego.
- Dziękuję - Jack uśmiechnął się i skierował się w stronę Elsy.
- Co chciała ?!
- Spokojnie. Chciała przeprosić.
- Taaa jasne. Nie widzisz, że na ciebie leci ?
- Elso na ciebie tez leci wielu, ale czy robię ci z tego wyrzuty ? Nie. Bo ci ufam. Więc nie przejmuj się tym tak bardzo, bo wiesz, że to ty jesteś tą pierwszą i ostatnią. Tą jedyną.
- Może masz rację. Ale kocham cię Jack i nie chcę cię stracić.
- Nie stracisz. Obiecuję.
- Jack ? Mam dla ciebie prezent.
- Elso później mi go dasz. Teraz muszę z tobą poważnie pogadać.
- Coś się stało ?
- Tak, coś w tym stylu. Wezwijmy strażników.
- Dobra, chodźmy do mnie. - Elsa pociągnęła go za ramię i znikli na schodach prowadzących do dormitoriów. Chwilę później Elsa zobaczyła strażników, a gdy już dali jej swój wykład na temat tego, jaki to ona głupi sposób wymyśliła, przytulili ją i wysłuchali Jacka.
- Sądzisz, że to Mrok ?
- Nie wiadomo, może to ktoś kto z nim współpracuje. W każdym razie ten szpieg jest w Hogwarcie, ale na razie nie wiemy jeszcze kto.
- Cóż na razie wiemy tylko, że Elsa jest w niebezpieczeństwie. Może któreś z was poszłoby odwiedzić Arendelle ? Upewnić się czy wszystko ok.
- Ja to zrobię! - Ząbek zgłosiła się.
- Wspaniale ! W takim razie trzymajcie się, ale gdyby były jakieś ataki lub podejrzliwe zachowania, to zabierzemy Elsę do siebie. - North mówił całkiem poważnie.
- Ejj ! A ja ? - Jack nie chciał zostać w tyle. - Co ze mną ?
- Ty ? Ty tu zostaniesz i będziesz trzymał wszystko pod kontrolą, a po za tym nauka Jack ! Nie zamierzam zabierać tak pilnego ucznia. - Strażnicy wybuchli śmiechem, aż Elsa zaczęła się obawiać o ich psychikę.
- Baaardzo śmieszne - Fuknął Jack - Jak ja mam wytrzymać bez mojej śnieżynki ?
- Jakoś sobie poradzisz. Ale póki co jej nie zabieramy więc nie kłóć się już bałwanku.
Jack wystawił im język, ale potem się uśmiechnął. Kiedy strażnicy odjechali w saniach, było już grubo po 23. Jack jakoś nie bardzo chciał wracać na imprezę, ale w porę się skapnął, że już się chyba skończyła, bo nie było słychać muzyki. Wcześniej tego nie zauważył.
--------------------------------
Następnego dnia, każdy był wymęczony, ale była sobota więc prawie nikt z 6 klas nie przyszedł na śniadanie. Elsa przeciągnęła się w łóżku. Przypomniała sobie wczorajszy wieczór. Gdy strażnicy odeszli, zastali sami w pokoju. Dwa słowa " kocham cię " i już namiętnie się całowali, ale do niczego nie doszło pomiędzy nimi, bo Jack obwieścił, że jest zmęczony, zaraz po tym jak dostał prezent od Elsy, a właściwie był to zegarek w diamencikami. Tak naprawdę to Jack bał się tego co mogłoby się stać, ale nie chciał tego pokazać przy Elsie. Bał się. Ale czego  ? Sam nie wiedział. Wiedział, że coś nie pozwalało mu bardziej zbliżyć się do Elsy.
Najpierw Jack poszedł potrenować, potem wrócił do zamku i odrobił pracę z OPCM, a następnie poszedł na błonia chwilę pospacerować i przemyśleć pewne rzeczy. Zajęło mu to cały dzień i w porę spostrzegł, że już jest dosyć późno. 18 no tak kolacja.
- Jack Jack !! No nareszcie ! Cały dzień cię szukam.
- Elso kochanie. Aż cały dzień ? Naprawdę ci na mnie aż tak zależy ?
- Głupek ! Oczywiście, że zależy !!
- Nie krzycz na mnie proszę - Jack zrobił oczy typu Puszka z Shreka :P
- Nie krzyczę i schowaj te paczadła kotku bo ci wypadną, a ze ślepym nie jest fajnie chodzić.
- No dobra ! - Jack momentalnie spoważniał. - Co panno Elso sprowadza cię w te strony ? Jakaś nowa przygoda ? A może przeznaczenie ?
- Jack !! - Elsa wybuchła śmiechem, bo chłopak wyglądał wręcz komicznie - Już przestań.
- Dobra dobra.
Szli tak trzymając się za ręce, aż Jack zaczął rozmowę.
- Elso, dlaczego akurat ja ?
-Ale co ty ?
- Dlaczego wybrałaś akurat mnie ? Nie zasługuję na ciebie.
- Zasługujesz Jack. - Elsa stanęła przed nim. - Zasługujesz jak nikt inny.
- Nie Elso. Nie zasługuję. Niszczę wszystko czego się tknę. Nie raz cię już zraniłem. Jestem śmieciem i gnojkiem i ...
Elsa wiedziała, że Jack nie przestanie, a nie chciała słuchać tych głupot. Wiedziała co zrobić by Jack się zamknął. Znów wypróbowała sposób, który zawsze się sprawdzał.
Przysunęła się do niego i pocałowała. Jack był lekko zdziwiony, ale oddał pocałunek ujmując jej twarz w swoje dłonie. Nagle niebo pociemniało i dało się słyszeć czyiś bezlitosny śmiech.
Mrok, na błoniach pojawił się Mrok. Ubrany w czarne szaty, miał swój jadowity uśmiech. Nagle zamachnął się na Elsę i wystrzelił ku niej snop koszmarów. Jack w porę zdążył ją odepchnąć, ale sam na tym ucierpiał.
A potem Mrok znikł tak szybko jak się pojawił.
- Jack ! Jack ! O Boże nic ci nie jest ?
- N-Nie jest ok.
- Chodź do skrzydła szpitalnego.
- Elso nie, nie trzeba, - Spojrzała na niego jakby jej oznajmił, że nagle jest gejem.
- Co ty opowiadasz ?! To trzeba opatrzyć.
- Elso uspokój się i spójrz na ramię a zobaczysz, że wszystko jest ok.
Elsa posłusznie podwinęła rękaw mundurka i bluzy i rzeczywiście śladu po ranie nie było.
- Ale jak to możliwe ?
- Strażnicy mają inaczej, u nas rany szybko się goją, a to było tylko draśniecie.
- No dobrze.
Jack podniósł się i ruszyli ku zamkowi. Umówili się, że jeszcze przed pójściem spać, zaproszą Punzie, Czkawkę, Meridę i resztę na wspólny wieczór.
Cała grupka zebrała się w pokoju Elsy.
- No to co robimy ? - Zagaiła Anka - O wiem, zagramy w butelkę, co wy na to ?
- Super !! - Punzie szczerze się ucieszyła. Lubiła tę grę, oczywiście w normalnym stopniu.
- No ok.
- Jack zaczynaj !
- OK. - Jack zakręcił i wypadło na Meridę.
- Prawda czy wyzw...
- Wyzwanie !! - Merida była tak szybka, że Jack spojrzał na nią jak na wariatkę.
- No ok w takim razie ...  O wiem ! Pocałuj chłopaka z tego pokoju, który najbardziej ci się podoba.
Merida bez wahania wstała, podeszła do Czkawki i po chwili się całowali.
Następnie wypadło na Ankę.
- Prawda ! - Anka odkąd zagrali w butelkę ostatnio wolała prawdę, bo wcześniej musiała zatańczyć z samej bieliźnie i od tej pory ma dość wyzwań.
- Co sądzisz o Krisoffie ?
- Jest słodki. miły. kochany. przystojny ....
- Dobra dobra skończ !
I tak bawili się jeszcze 2 godziny, a później wszyscy się rozeszli, wszyscy prócz Jacka i Elsy.
- Kochanie co ci jest ?
- Nic po prostu, dzisiaj ten incydent z Mrokiem i w ogóle.
- Wiem, ale nie martw się przy mnie jesteś bezpieczna. Kocham cię i cokolwiek by się stało, ja zawsze by tobie będę.
Znów złączyli swoje usta. Ich pocałunki stawały się coraz gorętsze, coraz bardziej namiętniejsze.
Jack zaczął oddawać pocałunki z całą swą siłą. Wsunął delikatnie język i pogłębił pieszczotę.
Elsa zaczęła przeczesywać włosy Jacka. Dłonie białowłosego powędrowały pod materiał jej bluzki i delikatnie ją z niej ściągnął. Tak samo było z resztą ubrań. Jack położył Elsę na łóżku wciąż nie przerywając jej całować. Przeniósł swe usta na jej szyję, a z gardła blondynki można było usłyszeć ciche pomruki. Ich dłonie były wszędzie, tak jakby chcieli zapamiętać każdy skrawek swoich ciał. Jack spojrzał dziewczynie w oczy.
- Elso... ty ty jesteś pewna, że tego chcesz ? Nie chcę żebyśmy zrobili coś czego później możemy żałować.
- Kocham cię i ufam ci Jack. Podniosła się i znów go pocałowała. Jack już był pewny, że ona wie czego chce. Nie śpieszyli się, nie mieli po co. Ważne było to, że są razem w tej cudownej chwili.

6 komentarzy:

  1. Ostro...
    Świetny rozdział
    Napisz szybko nexta :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmmmmmm..... sweet! :* Masz talent!

    OdpowiedzUsuń
  3. łał! Moje ulubione zakończenie ze wszystkich rozdziałów. Aż zrobiło się gorąco. Super piszesz. Odpowiada mi twój styl pisania i coraz bardziej przekonujesz mnie do swojej historii. Lecę dalej!
    Dużo mrozkowej weny!!!

    OdpowiedzUsuń