czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 13 - Chodzi ci o tę popierdzieloną przepowiednię ?

Rozdział 13.  Nie jestem pewna czy wam się spodoba, sądząc po tym w jaki sposób piszecie komentarze, wydaje mi się, że nie jesteście zadowoleni z historii. Napiszcie co chcielibyście by było bardziej częste w opowiadaniu, np  o Jelsie, o Mroku, o mrocznych, o strażnikach. Czekam na wasze zdania i komentarze. Chyba mi wena ucieka między palcami =(





Damien szedł korytarzem, a po jego głowie wciąż tłukły się słowa Jacka, które wypowiedział zaledwie parę dni temu. Wiedział, że stan chłopaka jest tragiczny, ale obiecał mu, że zaopiekuję się Elsą, zaraz po tym jak białowłosy z nią porozmawia. Jack wyglądał jakby nie spał z dobrych kilkanaście dni, co było prawdą. Ciemnowłosy widział ten ból i strach w jego oczach, oraz zadrapania na rękach i dłoniach. Za każdym razem jak mijał go na korytarzu, zastanawiał się skąd je ma. Bał się o kolegę, wiedział, że w każdej chwili chłopakowi może odbić i zrobi coś okropnego, widział jego cierpienie. Damien pomyślał, że Jack musi Elsę na serio bardzo mocno kochać, że dla jej dobra sam przyjmuje na siebie wyrok nieprzespanych nocy i ran. Nie uniknęło też jego uwadze to, że ani Elsa, ani Jack nie rozmawiają ze sobą, nie wiedział, że wiadomość o mocy i przeznaczeniu dziewczyny tak nimi wstrząśnie, że z gniewu zaczną się unikać jak ognia. To nie było normalne. Od rozmyślań odciągnął go głos Rebeccki.
- Widziałeś gdzieś Jacka ?
- Nie, a dlaczego go szukasz ?
- Chcę pogadać.
Miała już odchodzić, gdy Damien złapał ją z nadgarstek i łypnął na nią zimno.
- Niby o czym ?
- A co cię to obchodzi ?
- Nie jest teraz w nastroju, możesz go zdenerwować.
- Nic mi nie zrobi, sam prosił o rozmowę baranie.
Damien puścił ją, ale wciąż piorunował ją wzrokiem. Nie szczególnie ją lubił, bo wiedział, że to ona jest przyczyną konfliktów między tą blondynką, a Jackiem. Za to ją nawet nienawidził, ale ciekawiło go jedno. Nie chciał rozmawiać z Elsą, a prosi o rozmowę Rebecckę ? Nie pasowało mu to. Miał wiele myśli, ale jedna szczególnie wryła mu się w pamięć, a właściwie była to taka myśl, która nawet nie chciała mu przejść przez gardło. Może, może Jack chce chodzić z Rebeccką ? W końcu sam mu mówił na błoniach, że dla przykrywki jakąś znajdzie. Musiał porozmawiać z Elsą. Jak obiecał Jackowi tak, miał zamiar to zrobić.
---------------------------------
Czarny pył. Wszystko było ciemne wokół, a zimno przeszywało całe ciało, aż przechodziły dreszcze. Wiele osób, mnóstwo postaci w kapturach, a pośród nich Mrok. Wszedł w krąg, który tworzyli jego towarzysze i zwrócił się ku nim.
- Witam was moi przyjaciele ! Jak już wiecie, mam bardzo ważną misję dla was, jeden ważny cel. Byłem cierpliwy, ale to się skończyło. Przed chwilą moi najwierniejsi przynieśli mi wiadomości z Hogwartu. Wskazał na dwójkę osób, a gdy ściągnęły kaptury, ich oczom ukazała się Laura i William. Obydwoje mieli na twarzach chęć robienia krzywdy, a przynajmniej Laura, bo Will miał co prawda zimny wyraz twarzy, ale jego oczy, teraz znów niebieskie były jakby za mgłą skruchy. Mrok, ściągnął z niego blokadę, a Will w zamian za wolność umysłu obiecał posłuszeństwo. Co go tak zmieniło ? Zastanawiał się teraz i mogłoby się wydawać, że to przez strach, ale nie bał się, to było coś innego. Coś odmiennego. Teraz już wiedział, co go tak odmieniło. Ona. Jej widok. Elsa. Będąc na zwiadach, zauważył ją, jak siedziała sama na parapecie. Oczywiście ona go nie widziała, bo miał na sobie zaklęcie kameleona, ale ta skrucha była wywołana jej widokiem. Przypomniał sobie teraz co jej powiedział, zanim Mrok całkowicie opanował jego umysł. Powiedział jej, że pożałuje. Sam teraz nie wiedział, dlaczego to zrobił, gdyby mógł cofnąć czas, nie dopuścił by do tego, ale teraz już za późno. Spostrzegł, że Laura mu się przygląda więc z powrotem wciągnął na głowę kaptur, ukrywając przed nią twarz. Znów usłyszał Mroka.
- Teraz wiem, że nie mogę tak długo czekać, potrzebuję tej dziewczyny, a oni przeprowadzają jakieś treningi i z każdym dniem szanse na ich wygraną rosną. Potrzebuję kilku osób, które zaatakują tą plugawą szkołę i spróbują znaleźć tą cholerną dziewuchę !
Zgłosiło się paru chłopaków, a 5 innych zostało zmuszonych do wystąpienia.
- Dobrze, bardzo dobrze, jest was 26 + Laura i Will, razem jest 28. Jestem pewny, że wam się uda. Jeśli ktoś wejdzie wam w drogę, zabijcie. Macie ją tu przyprowadzić za wszelką cenę, idźcie po trupach, nie obchodzi mnie to, ważne by  była żywa, rozumiecie ?
- Tak, panie. - Prawie wszyscy się zgodzili, oprócz Willa.
Blondwłosy nie chciał iść. Nie chciał, zrobiłby wszystko, zabiłby każdego, porwałby każdego, tylko nie ją. Nie Elsę. Za ten konkretny błąd musiał zapłacić, ale teraz zrozumiał, że chce wszystko naprawić. Nie dopuści, by ją znaleźli. Będzie się starał ją ochraniać, tak by nikt nie zauważył. Przy odrobinie szczęścia, uda mu się to. Udał się razem z innymi w stronę wyjścia i skierował się w stronę swojej byłej szkoły.
-------------------------
Jack siedział w pokoju, czuł jak wszystko się w nim gotuje. Chodził po pokoju, który powoli zamieniał się w jedną wielką bryłę lodu.  Minęło zaledwie kilka dni od rozmowy z Damienem, a on czuł jakby minęło kilka godzin. Większość czasu spędzał na rozmyślaniu, dnie i noce. Kiedy przechodził koło czarnowłosego na korytarzu, widział, że się na niego patrzy, wiedział, że chłopak czeka aż on pogada z Elsą. Umówili się tak, że Jack najpierw porozmawia z blondynką o wszystkim, wyjaśni i odejdzie jako jej przyjaciel, a wtedy do jej życia wkroczy Damien i zajmie jego miejsce w jej sercu. Zastanawiał się nad przebiegiem tej rozmowy, tyle razy już musiał wyznawać jej coś co później bolało ich obojga, ale teraz było inaczej. Tym razem bał się o wszystko, o to czy ona rzeczywiście go znienawidzi, czy może zrozumie, że musiał tak postąpić, czy pozwoli mu odejść, a może nic nie powie ? Nie wiedział. Przypomniał sobie te kilka lat, kiedy codziennie stawali się sobie coraz bliżsi, aż w końcu dzień w którym spełniło się to o czym dawno marzył. Ich pocałunek, pierwszy pocałunek. Ich wzloty i upadki, których przez cały ten rok szkolny trochę się nazbierało, ale byli przy sobie i mimo przeciwności całego świata do ich uczucia, było im ze sobą dobrze i nic nie zapowiadało takiej zapłaty za te wszystkie miłe wspomnienia. Świat go nienawidzi, chce go zniszczyć, już drugi raz odbiera mu to co najważniejsze i najpiękniejsze. Był wściekły. Pod wpływem gniewu zaczął walić pięścią w ścianę mocniej i mocniej, aż poczuł pieczenie. Zobaczył na swoją dłoń. Była cała we krwi, obdarty naskórek spod którego wypływała nowa szkarłatna krew. Ściana również zrobiła się czerwona, a w dodatku przybyło na niej strasznych wzorów. Załamał się. Z jego oczu popłynęły łzy, ale nie dlatego, że go bolało, to nie było ważne, nawet nie czuł, płakał, bo nie wytrzymywał już tego ciężaru życia. Po kilku minutach ręka znów dała się w znaki, więc poszedł do skrzydła szpitalnego. Gdy pielęgniarka zobaczyła jego ranę, mało brakowało, a sama by zemdlała.  Jack zbywał jej wszystkie pytania, i powiedział, że był to wypadek. Mimo iż pielęgniarka nie chciała mu wierzyć opatrzyła jego ranę i pozwoliła odejść. Nie chciał dłużej tego ciągnąć. Skierował się tam, gdzie miała być Elsa. Właściwie nie wiedział, gdzie jest, ale przypuszczał. Pokój życzeń. Nie mylił się, była tam, zamrażając kilka liści.
- Śnieżynko ?
- Czego chcesz, znów mi wypowiedzieć ile błędów popełniłam ?
- Nie, nie. Przyszedłem, bo muszę z tobą porozmawiać, a ty musisz to usłyszeć, musisz zrozumieć.
Odwróciła się i przeraziła. Wyglądał jakby już od dawna był trupem, biała skóra, wory pod oczami, wychudzony, i ta jego ręka zawinięta w bandaż, który i tak był już poplamiony krwią. Bała się, nie miała pojęcia co znów zrobił, ale nie chciała nawet pytać. Mimo wszystko, mimo tego wszystkiego, tych krzywd, tych kłótni, tego milczenia i jego wyglądu, kochała go. Podeszła bliżej i bliżej, aż w końcu stanęła naprzeciwko jego. Jedyna rzecz jaka się nie zmieniła, to jego oczy, wciąż przepełnione tęsknotą i bezgraniczną miłością. Ujęła jego twarz w swoje dłonie i spojrzała prosto w jego tęczówki. Przysunęła się i delikatnie musnęła jego usta. Nie protestował, wręcz przeciwnie. Przysunął ją bliżej, a jego poranione ręce powędrowały na jej talię i plecy. Poczuła przyjemny dreszcz, przebiegł przez jej całe ciało. Znów spróbowała, ale tym razem bez ograniczeń wpiła się w niego, a on odwzajemnił jej pocałunek z całą siłą, ku jej uldze. Tak właśnie powinno być zawsze. Odsuwając się od niego, zobaczyła łzy na jego policzkach.
- Co się dzieje ? Czemu ty...
Położył jej palec na ustach uciszając.
- Els, obiecaj mi, że bez względu na to co powiem, nie zrobisz nic głupiego.
- O czym ty mówisz ?
- Musisz być szczęśliwa, bezpieczna. Ze mną nie jesteś. Zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.
- Nie ma nikogo lepszego.
- Nie jesteśmy już razem, ale może niech tak zostanie.
- CO ??!!
- Ja sam nie wierzę w to, ale tak będzie lepiej dla nas, a przede wszystkim dla ciebie.
- Przecież mówiłeś, OBIECAŁEŚ, że to rozstanie nie jest na zawsze !!
- Wtedy nie wiedziałem, o tym co wiem teraz.
- Chodzi ci o ten wpis ? O to, że jestem wybraną ? O to, że ten popieprzony wpis przepowiada śmierć Mroka, a przy okazji moją ? Od kiedy wierzysz w takie bzdety ?
- To jest ważne, dobrze wiesz, że jeśli umrzesz, nie będę miał nic.
- Niby dlaczego nic ?
- Bo ty jesteś wszystkim, bez ciebie nie ma nic, jeśli umrzesz, ja razem z tobą, ale jedyne rozwiązanie to nasze rozstanie. To przeze mnie teraz cię szukają.
- Nie widzisz, że bez ciebie umieram szybciej niż by mogło się wydawać ?
- Przecież jesteś młoda, możesz mieć wszystko i każdego.
- Nie zmienisz zdania ? Nie zrobisz tego dla nas ? Ja się nie boję. To twoje słowa. - Wzięła jego rękę i splotła ją ze swoją w koszyczek. jednocześnie znów się przybliżając.
- Chciałbym, chciałbym, ale jest tak wiele przeciwności ...
- Możemy je pokonać, razem.
- Ja wiem, wiem, ale za jaką cenę ? Może kiedyś jeszcze się zejdziemy, może jeżeli naprawdę uda nam się wyjść z tego cało, może wtedy znów ci będę mówił ile dla mnie znaczysz przy zachodzie słońca, ale na razie zapomnij o mnie. Błagam.
- Nie potrafię żyć bez ciebie, nie potrafię być z nikim innym. Ty jesteś jedynym.
- Wierzę, że sobie poradzisz.  Bądźmy przyjaciółmi kochanie.
Przysunął się bliżej i znów złączył jej usta ze swoimi. Całował ją namiętnie i głęboko jakby chciał już na zawsze zapamiętać tą chwilę. Odkleili się od siebie, a on szepnął.
- Kocham cię.
Po czym, rozplątał swoją rękę i wyszedł.
Na korytarzu zobaczył Damiena.
- Idź do niej - Jack nie chciał by teraz była sama. - Potrzebuje czyjeś bliskości.
- Jesteś pewny, że to co robisz jest słuszne ?
- To będzie bolało już zawsze, ale tak, myślę, że dopóki Mrok nie zginie, będzie bezpieczniejsza z tobą.
- Czyli, będziesz chciał do niej wrócić ?
- O ile przeżyję.
I odszedł. Zobaczył jeszcze jak ciemnowłosy wchodzi do PŻ, a potem udał się do swojego dormitorium.

Usłyszała jak otwierają się drzwi. Myślała, że Jack wrócił, że stanie w tych drzwiach i powie, że to był tylko kawał, ale zawiodła się ponownie, gdy zobaczyła w nich Damiena. Podszedł do niej bliżej, a ona potrzebowała teraz kogoś bliskiego. Rzuciła mu się w ramiona, a on głaskał ją po głowie.
- Obiecuję, że nie odejdę.
Obiecał jej to. Czuła się tak bezpiecznie, ale nie aż tak dobrze jak przy biołowłosym. Nie rozumiała Jacka, kochała go kiedyś, kocha go teraz i będzie go kochać już na zawsze, jeżeli ten śniegowy bałwan myśli, że tak łatwo z nich zrezygnuje, to się grubo myli. Nie pozwoli mu odejść, będzie walczyć i wygra tą wojnę choćby miała zabić wszystkich wrogów, mimo iż jej celem była tylko śmierć Mroka.

3 komentarze:

  1. Rrozdział jak zawsze super i nie musisz nic zmieniać. Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieto!!! Ja rycze znów!!!!

    Kocham opowiadania po których rycze!! ^^

    OdpowiedzUsuń