środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 10 - Otwórz te drzwi !

Rozdział 10. Nie wiem czy ktoś tu jest, ale mam nadzieję, że się spodoba. Ostatnio  źle się ze wszystkim czuję i zastanawiam się czy nie zrobić sobie przerwy. Cała historia o Jelsie jest już zaplanowana, wystarczy to tylko przenieść na bloga, ale ostatnio marnie jakoś czytacie tą stronkę. Mam nadzieję, ze pod tym postem pojawią się jakieś miłe komentarze które mnie zmotywują i napełnią weną. =) Rozdział bardziej romantyczny, ale dopiero w następnych pojawi się akcja.


Godzina 5 rano, dwa poranione serca, w głuchej ciszy i ciemności krzyczą do siebie z tęsknoty. Obydwoje tak bardzo stęsknieni. Świtało, gdy Jack obudził się z  wielogodzinnego letargu. Wciąż trzymał w swoich dłoniach pamiętnik. Wstał i troskliwe włożył zeszyt do torby. Ubrał się szybko i wyszedł na śniadanie, mając nadzieję że zobaczy Elsę po drodze, ale nie miał tego szczęścia. Wchodząc spostrzegł Roszpunkę i Czkawkę, którzy rozmawiali o czymś zaciekle.
- O hej bałwanku ! Jak tam ? - Punzie wyglądała jakby miała co najmniej pęknąć za chwilę ze szczęścia, ale jemu wcale nie było do śmiechu. Nie odpowiadając nic koleżance obrał kierunek wiodący do stołu wychowanków Salazara. Po niezbyt obfitym śniadaniu udał się w stronę sali wróżbiarstwa. Nie miał ochoty widywać się z zwariowaną nauczycielką, która prawie zawsze w swojej kryształowej kuli widziała tylko śmierć. Oczywiście wróżba ta zawsze była kierowana do Jacka, ale może w tym jednym miała rację. Umierał powoli i boleśnie, z każdą minutą życie coraz bardziej go dobijało, wiedząc, że jest w zmowie z czasem, który odbiera mu wszystko na czym mu zależy, a mówiąc wszystko ma się na myśli Elsę. Ona była tym wszystkim. Później nie było też na wesoło. Po wróżbiarstwie miał zielarstwo, OPCM, transmutację i dwie godziny eliksirów. Na tych ostatnich nie mógł się skupić i nie robił odtrutki na ukąszenie zimnogada jak należy. Za karę mistrz eliksirów wlał mu veritaserum i wypytał o szczegóły jego dzisiejszego zdezorientowania.  Kiedy dowiedział się, że jego myśli kręcą się wokół Elsy, wkurzył się jeszcze bardziej, był na tyle złośliwy, że wlał mu odtrutkę i kazał mu sporządzić amortencję, mieszając jeszcze w tą karę Elsę.  W dodatku zagroził, że jeśli eliksir nie będzie przyrządzony odpowiednio, skutki błędu odczują na sobie. Jack wolał nie wchodzić z nim w gadki, bo nie miał cudnych wspomnień z tym płynem, choć z łatwością mógł go teraz zamrozić to nie zrobił tego.Martwił go tylko fakt, że przez cały dzień nie mógł znaleźć blondynki. Nie było jej na śniadaniu, obiedzie, ani na żadnej lekcji, w dodatku wpakował ją w karę daną od tego wrednego nietoperza. Miał też wyrzuty, że czytał pamiętnik swojej ukochanej i teraz chciał się go pozbyć jak najszybciej. Wchodząc do PW natknął się na Czkawkę i Flynna, którzy zmierzali do sypialni dziewcząt. Zaraz ? Co ? Zaciekawiony postanowił za nimi iść. Okazało się, że dotarli pod drzwi dormitorium Elsy, gdzie była już Anna, Roszpunka, Merida i Damien którzy walili pięściami w drzwi, wręcz błagając by wydała z siebie choćby jęk. Istotnie siedzieli już tu prawie godzinę i mimo starań, Elsa nie odezwała się, nie wydała nawet cholernego westchnienia. Nic.
- Co tu się dzieje ? - Jack wydawał się być na serio zdziwiony.
- Czekamy, aż ta blondi w końcu otworzy drzwi albo wyda z siebie jakikolwiek dźwięk. - Damien wyglądał na zdenerwowanego, a Jack wiedział, że on martwi się o nią w takim samym stopniu, co on.
- Może śpi ? - Miał nadzieję, że to co powiedział nie brzmiało głupio, ale chyba się przeliczył.
-  Śpi ? Myślisz, że na serio mogłaby spać, gdy my walimy w jej drzwi i drzemy się już od godziny ?
- No to może jej tam nie ma ?
- Jest - Anka odezwała się, a on mógł poczuć w jej głosie zdecydowanie i pewność i wiedział, że ona rzeczywiście musi być w środku.
- Każdy już próbował ją wyciągnąć, ale nie udało się to żadnemu z nas.- Roszpunka brzmiała jakby straciła wszelką nadzieję.
- Jack, może ty z nią porozmawiasz ?
- Ja ????- Szczerze wątpił, by chciała w ogóle go posłuchać, a co dopiero otworzyć drzwi. Ale przecież musiał coś zrobić. Sam chciał bardzo ją zobaczyć.
- No dobra, w sumie mogę spróbować, ale nie jestem pewny czy się uda.
Jak na komendę po słowach Jacka, wszyscy wybiegli, a gdy  ten sprawdził czy nikt z nich nie podsłuchuje, lekko zapukał w drzwi. Nic. Zero reakcji.
- Els, to ja. Jack. Wiem, że tam jesteś, dobrze wiesz, że nie odejdę stąd dopóki nie odpowiesz.
Elsa istotnie wiedziała, że Jack nie odpuści, nie mogła pozwolić na to by wciąż i wciąż tu siedział.
- Czego chcesz Jack ? Nie jestem w nastroju.
- A jednak ... odezwałaś się. Chcę porozmawiać.
- O czym ? - Jej głos był tak słaby, tak łamliwy.
- O wszystkim - Powoli zjechał na podłogę wzdłuż drzwi. Siedział teraz oparty plecami o drzwi do pokoju Elsy. Dokładnie w tym samym miejscu co ona.
- Czyli ?
- No wiesz, dlaczego nie było cię dziś na lekcji, dlaczego w ogóle mnie unikasz, dlaczego boisz sie mi zaufać, a co najważniejsze o nas.
- Jack, nie może być nas.
- Ja wciąż w to wierzę, że jednak się uda. A po za tym zmieniając temat. Zgubiłaś coś.
Jack pogrzebał chwilę w torbie po czym wyjął z niej zeszyt.
- Twój pamiętnik.
- Co ? - Elsa spytała i uchyliła drzwi na 2 cm.
- To. - Jack przełożył notatnik przez szparę.
- Dziękuję - Elsa zacisnęła palce na swoim pamiętniku.
- Spokojnie, nie czytałem. - Niebieskooki wiedział, że skłamał, ale musiał, bo gdyby powiedział, że czytał tych parę zdań, nie wybaczyłaby mu. Nigdy.
- Wierzę ci Jack.
- Śnieżynko, powiedz mi dlaczego ? Dlaczego tak bardzo się boisz spotkania ze mną ?
- Jack, ja nie mogę. Powiedz jaki jest w tym sens, kiedy nawet nie mogę cię dotknąć ?
- Ależ możesz, kto ci broni ?
- Nie mogę, Jack, Mrok zaczął już mnie gnębić koszmarami, stara się wedrzeć do mojego umysłu, a robiąc to powoduje specyficzne zmiany we mnie. Nie z wyglądu, ale z głębi. Mój dotyk może cię boleć. Może cie skrzywdzić.
Jack zauważył, że dziewczyna zrobiła jeszcze większą szparę, wystarczającą by widzieć kawałek pokoju. Zobaczył też jej dłoń leżącą na ziemi tuż przy drzwiach. Włożył tam rękę, by móc poczuć jej delikatną skórę. Elsa widząc, co chce on zrobić szybko ją zabrała.
- Elso, ufasz mi ?
- Tak.
- Więc nie bój się. Proszę zaufaj ten jeden raz, ja się nie boję. Zaufaj.
Zaufała. Powoli przysunęła rękę w stronę drzwi i wsadziła ją do połowy szczeliny. Jack widząc, że zaufała przysunął swoją i stało sie. Ich dłonie splotły się ze sobą tworząc koszyczek. Jack poczuł lekkie ukłucie bólu, ael nie zabrał ręki, wręcz przeciwnie, wzmocnił uścisk, a jego serce powoli zaczęło się odbudowywać.
- Jack, boli cię. Proszę pozwól mi...
- Nic mi nie jest śnieżynko. Nie rób mi tego znów. Zaufaj mi i uwierz. Els, nic mnie nie boli kiedy mogę cię czuć, kiedy wiem, że jesteś tak blisko. Działasz na mnie jak lek przeciwbólowy na każdy rodzaj bólu.
- Jack ...
- Ciii - Jack uciszył ją. - Ale chcę, żebyś wiedziała, że będę czekał. Tak długo jak będzie trzeba. Będę czekał, bo jesteś jedyną osobą na której mi zależy, jedyną najważniejszą, którą kocham. I wiedz, że ja wierze w nas i się nie poddam.
- Kocham cię Jack. Od zawsze i na zawsze. - Ścisnęła mocniej rękę Jacka, a kiedy on odwzajemnił uścisk, po jej policzku popłynęła łza, a usta wygięły się w uśmiechu. Te słowa, tak ważne, utwierdzały ją w przekonaniu, że jest tą jedyną i zawsze będzie.
Siedzieli jeszcze tak rozmawiając do wieczora, a potem Jack opowiedział przyjaciołom o tym zdarzeniu. Anka z wdzięczności przytuliła Jacka, bo teraz miała przynajmniej pewność , że Elsa żyje. Blondynka obiecała, że jutro już normalnie wstawi się na lekcjach, śniadaniu i  cały dzień będzie spędzać z nimi. Wiedzieli teraz, że tylko Jack jest wstanie dotrzeć do niej i do jej serca, tylko jego nie jest w stanie odtrącić.
Wieczorem dziewczyna napisała kilka słów do Jacka i wysłała przez małą sówkę.
Kiedy Jack wieczorem siedział i przeglądał księgę czarów,  w poszukiwaniu czegoś co mogłoby unicestwić Mroka, do jego okna zapukało coś małego. Otworzył je na oścież i wkroczyła do środka mała sówka wielkości piłki do siatkówki. ( u nas ). Zobaczył przywiązany liścik, odwinął go i dał zwierzątku się napić głaszcząc ją delikatnie. Liścik miał treść :


Wiem, że się nie poddasz, ja też nie zamierzam, ale wciąż nie wierzę, że cię to nie bolało, nie chcę żebyś cierpiał. Wierzę, że już za niedługo pokonamy Mroka, a wtedy będziemy już tylko my. Chciałabym cię mieć teraz tutaj przy sobie, bo moje łóżko jest jakoś dziwnie duże dla mnie samej, a moja poduszka nie spełnia dobrze swojego zadania, za to ty robisz za poduszkę idealnie. 
Już jutro się zobaczymy. 
KOCHAM CIĘ JACK :* <3 
  Elsa.


Czyli jednak wierzyła. Uśmiechnął się i położył liścik na stole. Teraz wiedział, że nic nie jest w stanie rozłączyć, ani zniszczyć ich miłości. Usiadł na parapecie, a sówka usiadła mu na ręce, dziobnęła  go pieszczotliwie w palec w geście podziękowania i wyfrunęła przez okno. Jack spojrzał na księżyc. Teraz dziękował mu, bo gdyby go nie obdarzył mocą, nigdy nie poznałby Elsy i nie miałby tego co ma teraz. Jego serce ułożyło się w całość, a jego miłości do Elsy przyglądały się gwiazdy na niebie i księżyc, stając się coraz jaśniejsze.

6 komentarzy:

  1. Super jak zawsze, nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału >^^<

    OdpowiedzUsuń
  3. Jack poduszka już to widzę. Rozdział cudo. Pisz dalej i już czekam na solidne baty Mroka.
    Dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjj będą nie chciałabym się znaleźć w jego skórze =D

      Usuń
  4. Jak już wiesz..znowu płacze...to normalne....

    OdpowiedzUsuń