Godzina 7 rano. Wielka Sala. Mnóstwo osób. 9 dni przed wyjazdem z Hogwartu na wakacje. Elsa, Jack, Anka, Czkawka, Merida, Punzie i Damien siedzą przy stole i jedzą śniadanie, puki dyrektor nie zabrał jeszcze głosu. Między Jackiem, Elsą a Damienem wyczuwa się napiętą nutkę, ale niknie ona w niektórych momentach. Blondynka po odbytej ostatnio rozmowie z białowłosym potrzebowała ciepła i ramienia. Okazało się, że Damien chętnie jej to zapewnił, jednocześnie prosząc by spróbowali. Zgodziła się. Na złamane serce najlepsze jest powtórne zakochanie, ale szczerze wątpiła by mogła kiedykolwiek zapomnieć o tym co czuje do Mroza. Zgodziła się bo chciała zapomnieć, chciała uciec od bólu i przykrych wspomnień, chciała znów być szczęśliwa, chciała przestać być tą głupią dziewczyną, która myśli, że Damien da jej więcej niż Jack, bo właśnie tą ją gnębiło. Przecież już kiedyś mówiła białowłosemu, że nigdy nie zapomni, że nikt mu jej nie zastąpi, że on jest jedynym, że nie wyobraża sobie życia z kimś innym, a tu nagle tworzy parkę z przyjacielem, który na serio się w niej zakochał, łamiąc te wszystkie obietnice. A może rzeczywiście Jack nie był jej miłością, tylko zauroczeniem ? Kopią tego prawdziwego uczucia ? Czuła się głupio, ale przecież to Jack zrezygnował z niej, to on to zakończył, a ona modliła się teraz tylko by zapomniał o tych rzeczach, które mu obiecała. Damien był kimś kto nigdy jej nie zawiódł, nie raz uratował jej życie, był oparciem i przyjacielem, obrońcą i chłopakiem, dla którego nie liczyło się nawet to, że może cierpieć byleby ona była szczęśliwa. Powinna dać mu szansę, dlatego się zgodziła i na razie nie narzekała. Był przy niej i trwał. Podobało jej się to, bardzo jej się to podobało. W czasie kiedy on przy niej był, ani razu nie pomyślała o tym cholernie bolącym ciosie zadanym przez Jacka, zapomniała, a serce dostało lek przeciwbólowy. Tego jej było trzeba, tego jej brakowało. Jack był inny, przy nim czuła się bezpieczna i kochana, ale brakowało jej wtedy tej jednej rzeczy, którą Damien miał. Brakowało jej tej lekkiej euforii. Będąc z białowłosym, martwiła się o każdy ich dzień, bała się o ich życie, o to jak sobie poradzą, a teraz, wręcz przeciwnie. Nie bała się. Pierwszy raz mogła powiedzieć, że nie obchodziło jej co stanie się następnego dnia. Liczyło się dzisiaj. Wcale nie żałowała, że tak się stało.
- Słuchajcie ! - Jack nagle wypalił. - Chciałbym wam kogoś przedstawić.
- Taa ? A kogo ? - Czkawka uniósł brew, w znaku zdziwienia.
Jack wstał od stołu, podszedł do drzwi wejściowych i zaraz wrócił trzymając za rękę dziewczynę.
- Ykhmmmm. - Zrobił efektowne wejście. - Poznajcie Rebecckę ...
- Sorry stary ! - Czkawka zaczął chichotać. - Nie wiem czy dostałeś sklerozy, ale przecież ta oto panna, jest nam znana już od dawna.
- Tak, wiem, ale teraz poznajecie ją jako moją dziewczynę.
Mina Czkawki i pozostałych zmieniła się na taką, z której można było z łatwością wyczytać : Porąbało cię czy co ?
- S...Serio ? - Punzie zadała pytanie tak sarkastycznie, że nawet sam mistrz ciętych uwag, by się mógł powstydzić.
- Tak, serio. - Jack mocniej ją do siebie przyciągnął. - Macie coś przeciwko ?
- Nie no wcale. - Merida odpowiedziała w wyraźnym fochem.
- Owszem, mam. - Czkawka natomiast nie chciał ustąpić.
- Co ci się nie podoba ? - Jack momentalnie podszedł bliżej przyjaciela.
- Wiele. - Szatyn wstał.
- Możesz się nie wtrącać w nie swoje sprawy ?
- Wiesz co ? Myślałem, że na serio masz więcej rozumu.
- O co ci chodzi ? - Jack powoli zaczynał się denerwować, a cała sala patrzyła na to z zdumieniem.
- O to jaki jesteś.
- A jaki jestem ?
- Okropny !! Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo wszystkich ranisz !! Zdajesz sobie sprawę z tego co ty właściwie teraz robisz ? I co ? I teraz mi jeszcze powiedz, że ją kochasz ! - Czkawka wskazał na Rebecckę.
- Tak, kocham.
Elsa miała już dość, zbyt dużo się nasłuchała, a to co właśnie usłyszała, sprawiła, że znów zabolało.
Wstała od stolika i jak najszybciej wybiegła, kierując się do swojego pokoju. W jej ślady poszedł zaraz Damien, wręcz błagając by się zatrzymała. Jack i Czkawka widać, że byli lekko speszeni, wciąż patrzyli w tamtą stronę. Jack leniwie odwrócił się w stronę pozostałych, ale zaraz tego pożałował, bo poczuł mocny ból na twarzy i coś gorącego.
- A to za to, że swoim zachowaniem, niszczysz jej życie.
Nie mógł uwierzyć, jego najlepszy przyjaciel dał mu w twarz. Ale kiedy wszyscy wstali od stolika i po prostu wyszli, zrozumiał, że źle postąpił. Zasłużył, na to. Kurde, traci już nad sobą kontrolę. Teraz dopiero się zorientował, co tak naprawdę powiedział i zrobił. Boże, co za idiota !
- J...Jack ? - Rebeccka delikatnie dotknęła jego ramienia.
- Zostaw mnie, chcę zostać sam.
Wyszedł z WS tak szybko jak tylko umiał i udając się do pokoju wspólnego.
W tym samym czasie nawet nie miał pojęcia, że Elsa znów oberwie kolejną dawką bólu i powodem by odejść. Blondynka, gdy tylko wróciła do pokoju, zobaczyła sowę siedzącą sobie na oparciu krzesła i trzymającą coś w dziobie. Napoiła sówkę i otworzyła list, który jej przyniosła, nawet nie wiedząc na co się pisze. Usiadła na krześle i przeczytała :
Księżniczko !
Z przykrością musimy zawiadomić waszą wysokość o wypadku króla i królowej. Królestwo nie posiada obecnie władcy. Jako, że księżniczka jest najstarszą z sióstr, musi objąć tron. Musimy wszystko przygotować. Z wyrazami ubolewania i szczerymi kondolencjami
Peter
Po policzku spłynęła łza, a za nią druga i trzecia, aż w końcu utworzył się szczery potok. Trzymała kartkę drżącymi rękoma, wpatrując się w okno. I znów kolejny cios, kolejna dawka niewyobrażalnego bólu. Wstała gwałtownie i wpatrując się przez dłuższy czas w wazon, chwyciła go i z całej siły uderzyła nim o ścianę, a kawałki nieszczęśnika, posypały się na ziemię. W ślady wazonu poszła szklanka i poduszki, aż cały pokój był w totalnym bałaganie. Upadła na podłogę, a obok niej leżała przyczyna jej nieszczęścia.
Usłyszała tylko otwierające się drzwi.
Wszedł powolnym krokiem do PW. Nikogo nie było, bo każdy był na śniadaniu, ale przecież Damien pobiegł z Elsą, a ona tu szła, więc dlaczego go tutaj nie ma ?
Nie zdążył się namyślić, bo po chwili usłyszał huk, wydobywający się z korytarza prowadzącego do pokojów dziewczyn.
Bez namysłu pobiegł w tamtą stronę, bo huk nie był zwyczajny. Dało się słyszeć tłuczone szkło i płacz.
Przeraził się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że dźwięk wydobywa się z pokoju, który doskonale znał. Otworzył drzwi i dosłownie tam " wpadł "
Zobaczył Elsę na ziemi, płakała, obok leżał list, a pokój wyglądał jakby dostał co najmniej avadą, wszystko było już martwe.
Ukląkł przy niej i podnosząc jej twarz, spoglądając w jej oczy, zadał to pytanie.
- Śnieżynko, co się sta ...
Wcisnęła mu w ręce list i znów zaniosła się falą płaczu.
Przeczytał i więcej się nie odezwał. Przytulił ją do siebie najmocniej ja umiał, a ona mimo tego, że cierpi przez to co jej zrobił, nie potrafiła odejść, nie teraz. Wtuliła się mocniej w jego bluzę, mocząc mu ją przy okazji. Po chwili do pokoju wpadł Damien i reszta przyjaciół.
Widząc w jak bardzo opłakanym stanie jest pokój i Elsę już wiedzieli, że stało się coś niedobrego.
Kiedy i Anna dowiedziała się o wszystkim, również się załamała, ale nie płakała. Była silniejsza od swojej siostry, bo jej serce nie było łamane kilkakrotnie, w dodatku brakowało jej już łez, aby kolejne wylać.
- Co tu się stało ? - Palnął Damien.
- A jak myślisz tumanie ? - Warknęła Merida.
Roszpunka również poniosła stratę. Matka i ojciec obydwu sióstr byli jej rodziną. Damien podał Elsie eliksir uspokajający, po którym zasnęła, wtulona wciąż w bluzę Jacka. Czarnowłosy chciał już ją wziąć, ale Jack mu na to nie pozwolił.
- Obudzisz ją. - Jack zaczął stanowczo i szeptem.
Mróz wziął blondynkę na ręce i skierował się w stronę pokoi chłopców.
Damien nie protestował, bo bał się, że obudzi Elsę, dlatego poszedł za białowłosym. Jack ostrożnie otworzył drzwi do swojej sypialni, która mimo tego, że mieściła się w dormitorium chłopców, była oddzielnym pokojem, całkiem dużych rozmiarów. Miała w sobie dużą szafę, biurko, dwie półki, łazienkę ( oczywiście to było oddzielne pomieszczenie, ale tylko on miał do niej dostęp, reszta miała inną łazienkę. ) szafkę nocną po obu stronach wielkiego łóżka no i samo łóżko. Z sufitu zwieszał się kryształowy żyrandol, który w świetle mienił się kolorami tęczy. Rzucił na pokój zaklęcie wyciszające. Chłopak ułożył Elsę delikatnie na łóżku, przykrył ją do połowy srebrną kołdrą i wyszedł cicho zamykając drzwi, za którymi wpadł na przyjaciela.
- Co ty kombinujesz ? - Damien wpadł w złość.
- Ja ? Nic.
- Jasne, po co ją tu przyprowadziłeś ?
- Widziałeś w jakim stanie jest jej pokój ? Przecież nie może tam spać.
- Odbiło ci ?
- Spokojnie, łóżko mam wielkie, pomieścimy się.
Chłopak w jednym momencie złapał Jacka za kołnierz i przyszpilił do ściany, przytykając mu różdżkę no gardła.
- Jeśli ją tylko tkniesz, zabiję cię i nie będzie mnie obchodziło to, że jesteś moim przyjacielem.
- Ogarnij się dobra ! Nic jej nie zrobię, chyba, że sama poprosi.
- Jest moją dziewczyną, więc nie poprosi.
- Pamiętaj, że jest twoją dziewczyną, przeze mnie, a tak na marginesie to kocham ją i jak tylko to wszystko się skończy i nic nam zagrażać już nie będzie, będę chciał ją odzyskać i na pewno mi się to uda.
- Ona nie jest rzeczą, żebyś mógł ją odzyskiwać.
- Ona nie jest rzeczą, ona jest wszystkim. Jest światłem, jest sercem, jest miłością. Nie myśl, że uważam ją za rzecz, bo grubo się mylisz !
- Możesz się wypierać, ale widać to po tym jak ją traktujesz. - Damien rozluźnił uścisk, ale jego różdżka wciąż tkwiła przy gardle niebieskookiego.
- Jak ja ją traktuję ? Bo co ? Bo chcę żeby była szczęśliwa i bezpieczna ? Bo ją kocham ? I właśnie dlatego ją zostawiłem ? Człowieku, daj sobie spokój, argumentu nie znajdziesz.
- A co z Rebeccką ? Powiedziałeś, że ją kochasz.
- Mówiłem ci przecież palancie, że muszę znaleźć dziewczynę dla przykrywki. Nie kocham jej, ale Czkawka mnie wkurzył i się urwało. Kocham Elsę, kochałem i kochać będę, czy ci się to podoba czy nie. I wiesz co ? Będę się o nią troszczył. Będę się nią opiekował i będę jej bronił. I nawet, jeśli nie będzie chciała do mnie wrócić, to to nie zmieni moich uczuć do niej. Miałem cały rok, by ją bliżej poznać i zrozumiałem, że jej nie zależy na bezpieczeństwie, na bogactwie, na zazdrości, ona potrzebuje ciepła i miłości. Poczucia, że ktoś ją kocha. I nieważne co zrobi, zawsze będzie dla mnie tą jedyną, najważniejszą rzeczą i oddam za nią życie jeśli będzie trzeba, a teraz odłóż ten patyk, bo sobie jeszcze krzywdę zrobisz.
Damien popatrzył na niego spod łba, puścił go i odszedł mrucząc pod nosem przekleństwa.
Jack poszedł na chwilę do dyrektora w sprawie dzisiejszego incydentu, ale wrócił dopiero po godzinie 19, bo zaliczył szlaban od wychowawcy i wolał go odrobić już teraz, niż później. Wszedł do pokoju, nawet nie patrząc na Czkawkę, który siedział w dormitorium i skierował swoje kroki w stronę łazienki. Ściągnął bluzę i resztę ubrań, po czym wszedł pod prysznic. Gorąca woda zmyła z niego wszelkie zmęczenie i przykre rzeczy, które dzisiaj się wydarzyły. Umył swoje śnieżnobiałe włosy i ubrał bokserki, a na nie jeszcze spodnie, które mógł poświęcić do spania, bo mimo wszystko nie zapomniał, kto będzie jego gościem, do końca szkoły. Wyszedł, a jego wzrok powędrował do blondwłosej piękności siedzącej na łóżku, w o wiele lepszym stanie.
Spojrzała na niego swoimi niebieskimi oczami. Podszedł do niej.
- Jak się czujesz ?
- Wciąż nie mogę w to uwierzyć.
- Wiem, to boli, przykro mi.
- Nie myślałam, że świat będzie chciał mi odebrać wszystko co mam.
- Ej masz przecież Roszpunkę, Ankę, Czkawkę i innych, no i mnie.
- Wydaje mi się, że już dawno cię straciłam Jack.
Usiadł na łóżku obok niej i popatrzył w jej oczy, które tak bardzo ukochał
- Śnieżynko, dlaczego tak mówisz ? Aż tak bardzo się zmieniłem ?
- Tak Jack, zmieniłeś. Z resztą jakie to teraz ma znaczenie ?
- Duże ...
Elsa miała już dość, nie chciała znów pozwolić mu się zbliżyć, dlatego skutecznie zmieniła temat.
- Jak się tu znalazłam ?
- Damien dał ci eliksir. Zasnęłaś. Twój pokój nie nadaje się nawet do stania w nim, a co dopiero do mieszkania, a z racji tego, że rozmawiałem z dyrektorem wyraził zgodę na to byś u mnie została. Ponadto powiedział, że boi się o ciebie i chce byś odtąd zamieszkała u mnie na stałe, czyli przyzwyczaj się do tego pomieszczenia, bo od dziś to twoje nowe mieszkanie.
- Żartujesz ? Mam tu zostać do końca roku szkolnego i w przyszłym mam tu też siedzieć ??
- Yup.
- No koleś zwariował ! Dlaczego tak ?
- Mówiłem, boi się i chce żebyś była bezpieczna.
- Przy tobie będę ?
- Wątpisz w to ? - Jack przysunął się bliżej.
Elsa patrząc na niego, musiała przygryźć wargę. Był boski. Śnieżnobiałe włosy w cudownym nieładzie, niebieskie przeszywające ciepłem i miłością oczy, zadziorny nos z delikatnymi piegami, ledwo widocznymi, boski uśmiech i cudownie wysportowane ciało, płaski brzuch i te sprawy. Był jak anioł.
W końcu cała czerwona na twarzy tylko odbełkotała.
- N...Nie dlaczego ?
- Sam nie wiem. - Podniósł się i wyciągnął spod łóżka kołdrę, koc i parę poduszek, po czym zaczął ścielić podłogę.
- C...Co ty wyprawiasz ?? - Elsa zachichotała mimo zdziwienia.
- Przecież nie będę spać na gołej ziemi, muszę coś mieć.
- Dlaczego na ziemi ?
- Bo ty śpisz na łóżku ? - Ton jego głosu był taki jakby to było oczywiste.
Mimo wszystkiego co jej zrobił i powiedział, mimo myśli, które snuła dzisiaj rano, że to co do niego czuje może okazać się tylko zauroczeniem, coś niesamowicie mocno ją do niego przyciągało. Czuła, że potrzebuje go cholernie mocno, potrzebuje jego dotyku, ciepła. Do głowy wkradło jej się przyjemne wspomnienie ich pierwszej nocy. To był jej pierwszy raz i nie żałowała niczego, a zwłaszcza cudownego poranku, gdy zobaczyła go śpiącego tuż obok niej. Bała się to powiedzieć, ale cicho szepnęła, teraz bordowa na twarzy.
- Może, może mógłbyś spać ze mną ?
- Wiesz, twój chłopak kazał mi się trzymać od ciebie z daleka.
- Ahh. - Szepnęła z zawodem. Ale przecież masz wielkie łóżko, zmieścimy się spokojnie w dużej odległości.
- Skoro nalegasz. - Rzucił, a po chwili znów wszystko sprzątał. - Idź się umyj. Tam jest łazienka.
- Ale nie mam swoich rzeczy.
- Masz, przyniosłem ci wszystko. Spakowałem ci do torby, wszystko co ze sobą przywiozłaś, użyłem zaklęcia zmniejszająco zwiększającego.
- Dzięki. - Po chwili zniknęła za drzwiami.
Jack usłyszał tylko odkręcaną wodę, a kilka minut później drzwi się otworzyły, ukazując piękno, którego by się nie spodziewał.
Elsa stała z delikatnym rumieńcem na twarzy. Bluzka na guziki wyglądała na męską, więc musi to być pewnie bluzka Damiena, ale nie to przykuło jego uwagę. Szczupłe nogi, rumieniec na twarzy i mokre piękne włosy które moczyły jej cały strój.
- Muszę się przebrać.
- Masz. - Rzucił coś w jej stronę.
- Co to jest ?
- Moja bluzka, będzie na ciebie dobra i jeśli nie chcesz mieć jej mokrej, wysusz włosy.
- Ok.
Zniknęła, a po chwili znów się pojawiła, ale tym razem wyglądała o wiele bardziej pociągająco.
- O tak, ta bluzka pasuje ci bardziej.
- Dlaczego ?- Spytała, chowając rzeczy do torby.
- Bo moja. - Wzruszył ramionami i wstając skierował się w jej stronę.
Blondynka widząc, że do niej podchodzi, odeszła parę kroków dalej, ale trafiła na opór w kształcie ściany.
Jack położył obydwie ręce na ścianie, pomiędzy jej głową i znacznie się przybliżył.
- Dlaczego mi tak nie ufasz ? Boisz się.
- Ufam ci.
- Ale się boisz. - Szepnął jej do ucha.
- Boję się znów cię pokochać.
Spojrzał w jej oczy i wiedział, że to co teraz powiedziała jest prawdą. Poczuł się urażony.
- Ah tak. No przecież. Zapomniałem, że przestałaś.
- To nie tak Jack ...
- To zawsze tak było. Masz do mnie pretensje, podczas, gdy sama nie dotrzymujesz obietnic, bo widzisz, powiedziałem ci, że cię kocham i kochać będę i tak jest, nie zmienia się i się nie zmieni.
- Ale na śniadaniu ...
- Powiedziałem tak, bo Czkawka mnie wkurzył.
- Przecież, masz dziewczynę.
- Której nie kocham. Jestem z nią, tylko dlatego, że chciałem byś była bezpieczna, ze mną nie jesteś. Chciałem mieć powód, dla którego cię zostawię, ale jak widzisz, nie potrafię długo cię okłamywać.
Po prostu myślałem, że tak będzie lepiej, ale teraz wiem, jakim debilem się okazałem, wiedząc, że nie mogę cię teraz nawet dotknąć.
- Możesz.
- Nie mogę, obiecałem Damienowi, że zrobię to tylko wtedy, gdy poprosisz, ale nienawidzisz mnie, więc nie ma o czym tu więcej gadać.
- Ale ja tego chcę Jack ! Kocham cię, bez względu na wszystko i potrzebuję cię. Twojego dotyku tak bardzo mi brak, a ty myślisz, że nie chcę.
- C... Co ?
- To co słyszałeś. Chcę tego i błagam byś w końcu zrozumiał, że cię kocham.
Podszedł do niej, chwycił ją, zamknął w swoim uścisku i mocno wpił się w jej usta. Nie pozostała dłużna. Z namiętnością oddawała, każde złączenie ich warg. Podniósł ją i zaniósł do łóżka wciąż nie przestając upajać się jej bliskością. Położył ją, a swoje usta przeniósł na jej szyję, aby po chwili położyć się obok niej, przykryć ich kołdrą i pozwolić by położyła swoją głowę na jego tors.
- J ... Jack ? - Znów się do niego przybliżyła, chciała więcej od niego. Potrzebowała go. Tęskniła za każdym skrawkiem jego.
- Els, błagam, ja ... ja nie sądzę, by to było teraz dobre, wiesz, po prostu dajmy sobie jeszcze czas.
- Czyli mnie nie kochasz.
- Kocham, najmocniej, najbardziej. Po prostu, nie możemy pozwolić, by jedna chwila pozwoliła nam na tak wiele. Rozumiesz ?
- Rozumiem. Kocham cię Jack.
- Ja ciebie też Śnieżynko. - Pocałował ją, a po chwili poczuł, że zasnęła. Ułożył jej głowę na poduszkach i patrzył na nią. Jego też wzięło zmęczenie. Położył się blisko niej tak by mogła się do niego przytulać i zasnął pogrążony w słodkim śnie.